Cali zdenerwowani i przestraszeni dobiliśmy wreszcie do portu. Szybko zabraliśmy nasze bagaże z pokładu jachtu i owijając Gabrysię w koc, raźnym krokiem wyprowadziliśmy ją na ląd. Usiadłem z dziewczyną na niewielkiej ławeczce, trzymając jej wątłe, wychłodzone ciało na kolanach. Moje dłonie drżały ze strachu. Bałem się, że coś może pójść nie tak, że jest za późno na jakiekolwiek poważniejsze działania. Bałem się, że ją bezpowrotnie stracę i już nigdy nie odzyskam. Poczułem jak ciemne oczy zachodzą łzami. Nie można się poddawać - pomyślałem, ocierając je rąbkiem brązowej bluzy. Nie teraz, kiedy zaszedłem tak daleko, kiedy zbliżyłem się znacznie do osiągnięcia upragnionego sukcesu. Zrozumiałem jak wstrętnie się zachowałem i jak wobec niej postąpiłem. Zrozumiałem jak cholernie mi na niej zależy. Jak się zachowuję, gdy nie ma jej przy mnie. Jak na mnie działa. Jej najdrobniejszy gest, niewinny uśmiech, najcichsze słowo sprawia, że powraca do mnie iskierka radości. Nikt nigdy nie dawał mi takiego szczęścia. Ona jest całym moim światem, który muszę chronić przez wszelkim uszczerbkiem.
- Gdzie tak pierdolona karetka?! - warknąłem w stronę chłopaków, którzy niecierpliwie przestępowali z nogi na nogę. - Powinna już dawno być... - mruknąłem ponownie i raptownie wstałem z miejsca, widząc nadjeżdżający pojazd. Ratownicy medyczni szybko zajęli się moją ukochaną i zawieźli ją do najbliższego szpitala. Władowaliśmy się wszyscy do vana Wojtka i pośpiesznie podążyliśmy za samochodem. Kolejne sekundy nerwów.
Gabriella
Otworzyłam z niechęcią zdrętwiałe powieki i wysiliłam się na niewielki wysiłek fizyczny jakim było rozejrzenie się dookoła. Z niewiadomych przyczyn znajdowałam się w szpitalnym pokoju, na szpitalnym łóżku z podłączoną aparaturą do ręki. Wszystko wokół mnie było białe. Białe ściany, zlepiające się w jedno z białą podłogą, meblami i zasłonami. Białe drzwi i okna. Biała pościel. Zdecydowanie zbyt dużo bieli, która przyprawiała mnie o mdłości. Dlaczego ja tu właściwie jestem?
W pomieszczeniu panowała zupełna cisza, co jakiś czas przerywana mechanicznym "pik" wydawanym przez maszynę. Z trudem podniosłam się do pozycji siedzącej i dopiero wtedy zobaczyłam, że na skraju łóżka leży wsparta na łokciach głowa Mario, który słysząc szmery przebudził się gwałtownie.
- Gabrysia... - wyszeptał cicho i w mgnieniu oka znalazł się przy mnie. - Boże, skarbie, jak ja się martwiłem... - mówił, gładząc mnie po włosach - Tak cholernie się bałem, myślałem, że już nigdy się nie wybudzisz... Pobiegnę po lekarza... - powiedział w pośpiechu i ulotnił się z pokoju, w którym po chwili pojawił się sędziwy, starszy pan w białym kitlu z promiennym uśmiechem na twarzy.
- Dobrze, że się pani wybudziła - zaczął z dziwnym akcentem i podszedł do mnie, odczytując coś z tych hieroglifów na ekranie. - Wykonam niezbędne badania i wtedy stwierdzę czy jest pani w stanie opuścić szpital - poinformował i po-odłączał ode mnie wszystkie kabelki. - Pana poproszę o opuszczenie sali - zwrócił się uprzejmie do Mario. - Za kwadrans wszystko będzie skończone, wtedy będzie mógł pan wrócić z powrotem do dziewczyny.
- To moja przyjaciółka, panie doktorze - sprostował lekko speszony Gotze i wyszedł na korytarz, pozostawiając mnie samą z doktorem Heinzem.
- Co się właściwie stało, doktorze? Jestem totalnie zdezorientowana... - złapałam się za pulsującą skroń, próbując przypomnieć sobie wydarzenia z popołudnia.
- Płynęliście państwo jachtem na samym środku morza, kiedy zerwał się silny sztorm. Z zeznań pani chłopaka...
- Przyjaciela - wtrąciłam znacząco.
- Przepraszam, przyjaciela wynika, że poślizgnęła się pani na oblanym wodą podkładzie i z hukiem wpadła do wody, uprzednio uderzając się w metalową poręcz głową. Woda była niezwykle zimna, zważywszy na aktualną porę roku i były silne fale. Gdyby nie pani przyjaciel, z pewnością walczyłaby pani o życie - uprzejmie wyjaśnił doktor i sprawdził wyniki badań, zapisane na białej tabliczce, wiszącej na skraju mojego szpitalnego łóżka. - Wszystko w normie, to bardzo dobrze. Będzie mogła pani jeszcze dzisiaj opuścić szpital.
- To cudownie, lepiej być nie mogło - odparłam i radośnie uścisnęłam jego pomarszczoną dłoń. - Dziękuję.
- Nie ma za co dziękować, to mój obowiązek - uśmiechnął się delikatnie i opuścił pomieszczenie, do którego wpadła cała gromada chłopaków.
- I co Gabryśka, wychodzisz dzisiaj? - spytał Wojtek i popatrzył na mnie wyczekująco.
- Tak idioto, wychodzę - odparłam i przytuliłam go mocno. - Cieszę się, że was mam, popaprańcy.
~*~
W kilka godzin później byliśmy już z powrotem w naszym Dortmundzkim hotelu. Zostałam bardzo entuzjastycznie powitana przez resztę drużyny. Zostali oni zawiadomieni o wypadku bardzo szybko i niezwykle się denerwowali. Słodkie. Zmęczona i wykończona badaniami udałam się do pokoju, gdzie od razu wylądowałam na łóżku. Bez skojarzeń.
Po chwili obok mnie znalazł się Mario, który szczycił mnie tym swoim uwodzicielskim uśmiechem i wodził palcem po moim rozpalonym policzku.
Po chwili obok mnie znalazł się Mario, który szczycił mnie tym swoim uwodzicielskim uśmiechem i wodził palcem po moim rozpalonym policzku.
- Mam dla ciebie niespodziankę Gabrysia... - zaczął i musnął moją skroń wargami, co wywołało u mnie silne dreszcze i dziwne ciepło w sercu. - Jutro jedziemy do Czarnogóry, radziłbym ci się spakować. Wyjeżdżamy o siódmej. - oznajmił i złożył na moim obojczyku delikatny pocałunek, po czym obejmując w talii ułożył się do snu.
Boże... Czarnogóra... Tyle wspomnień...
____________________________________________________________________
WRÓCIŁAM. WRÓCIŁAM. WRÓCIŁAM.
PRZEPRASZAM WAS BARDZO ZA MOJĄ NIEOBECNOŚĆ.
NIE WIEM, CZY KTOŚ MI TERAZ UWIERZY, PEWNIE UZNACIE TO ZA SŁABE
WYTŁUMACZENIE, ALE BYŁA CHOLERNIE ZAJĘTA SZKOŁĄ I MÓJ CZAS WOLNY BYŁ BARDZO OGRANICZONY. TO MÓJ PIERWSZY WOLNY WEEKEND, SERIO.
PRZEPRASZAM CAŁYM MOIM SERDUSZKIEM, ŻE TAK WAS ZAWIODŁAM.
NIE WIEM CZY KTOŚ CZEKAŁ, CZY KTOŚ JESZCZE TO CZYTA. TĄ BEZNADZIEJĘ.
JEŚLI KTOŚ TU POZOSTAŁ MIMO MOJEJ PASKUDNEJ OSOBY TO NIECH NAPISZE KOMENTARZ CZY PISAĆ DALEJ, BO NIE WIEM CZY JEST SENS CIĄGNĄC TO DLA NIKOGO. WIEM, ŻE ZWALIŁAM PO CAŁOŚCI. WIEM. DAJCIE ZNAC CZY JESTEŚCIE. JEŚLI TAK, TO KOLEJNY PRAWDOPODOBNIE W PONIEDZIAŁEK. KOCHAM WAS BARDZO <3
Ani się waż przestać pisać. Każdy dzień wchodziłam tu po kilka razy z nadzieją, że zastanę nowy rozdział no i wreszcie jest. I jak zwykle jest genialny :)
OdpowiedzUsuńBajeczne :)
OdpowiedzUsuńczekam na nexta :)
tymczasem zapraszam do mnie :*
http://where-look-for-hope.blogspot.com/
Czekałam na ten rozdział bardzo, bardzo długo i w końcu się go doczekałam :) Nawet nie wiesz jaką radość mi on sprawił. Wchodziłam to dość często i sprawdzałam czy ukazał się nowy rozdział i dzisiaj, kiedy tu weszłam na mojej twarzy pojawił się uśmiech od ucha do ucha. Nie przestawaj pisać, bo to było by wielką stratą :) Czekam na kolejny <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Wreszcie się doczekałam. <3 Kochana oczywiście, że chcemy abyś dalej pisała.
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie jest cudowne i musisz je kontynuować! :)
Strasznie bałam się o Gabi, dobrze, że jest cała i zdrowa. Nawet nie chcę myśleć co by było gdyby Mario jej nie uratował. Na szczęście wszystko jest już w porządku. Myślę, że niedługo nastąpi jakiś przełom w ich relacjach. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam, buziaki :*
Mycha !!!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, przepraszam,przepraszam, przepraszam i jeszcze raz bardzo cię przepraszam!!! Ja wiem jak bardzo komentarze motywują do dalszego działania.. Wiem ile to znaczy dla tych którzy tworzą tak cudne dzieła jak powyżej ;-) jeżeli skończysz od tak opowiadanie, to uznam że poddałaś się bez walki i będzie mi bardzooooo przykro. Ja czytam!! I jestem wierna fanka ! Dobrze o tym wiesz... Nie kończ . Nawet o tym nie myśl. Spadek komentarzy spowodowała szkoła.... Ale powiem ci coś.. Tworząc moje nowe opowiadanie wgl nie zależy mi na komentarzach:-) uznałam że jak są to fajnie... Bo pisze to.nie tylko dla siebie ale i również dla kogoś :-* to miłe uczucie robić coś, co sprawia człowiekowi radość jednocześnie uszczęśliwiajac innych <3 :-*.
Teraz trochę o opowiadaniu :-D
Nie mogę się doczekać kiedy wreszcie Mario będzie z Gabi. Życie by za nią oddał i nic :-\ strasznie się przeraziłam jak Gabrysia wpadła do tej lodowatej wody. A to wszystko przez tych czubkow ! Na kolanach ja powinni błagać o wybaczenie <3 ale pomysł z jachtem był wyborowy ;-) Wkurzyla mnie trochę Amelia i te jej i Lewego pomysły. Jak ona mogła nie powiedzieć nic swojej kumpeli !? Nie rozumiem tego!
Dobra. Kończę już swoje wywody. Z góry przepraszam za błędy, ale pisze na telefonie więc wybacz :-* I jeszcze raz namawiam cię do dalszego pisania<3 Warto! Kochana warto :-* <3
BUZIAKI <3 Ściskam Maja <3 <3 <3
Te jego wyznania..Achhh.=)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny.Masz dla kogo pisać ja czekałam caaaały czas. I nadal czekam na kolejne rozdziały. Całuję .<3
KOCHANA!!! Przepraszam, że dopiero teraz komentuję!
OdpowiedzUsuńRozdział jest cuudowny!! CUDOWNY! Trzymał w napięciu przez cały czas. Ciągle zastanawiałam się i bałam co z Gabrysią i czy wybudzi się w pełni zdrowa i świadoma wszystkiego. Na szczęście bohaterka czuje się już lepiej. Dobrze, że ma przy sobie tak wspaniałych ludzi! Nie wiem co by było gdyby nie oni!
Mario i Gabi?! Z rozdziału na rozdział kocham ich coraz bardziej! Och, nie mogę się już doczekać, aż oni w końcu będą oficjalnie razem! No i ten wyjazd do Czarnogóry! Musi się tam coś wydarzyć! Kto to wie, co Ty tam nam już wymyśliłaś! :)
No i jeszcze odniosę się do tego co było 'pod kreską'. No więc kochana! Ja jak najbardziej Cię rozumiem! Sama wiem jak dużo czasu trzeba poświęcić dla szkoły niestety, ale taka nasza rola uczniów chyba... I na pewno inni, nie tylko ja nie mamy Ci niczego za złe!
Trzymaj się kochana:* <3 BUZIAKI!!
Czekałam czekam i będę czekać ;) pisz dalej. Świetny rozdział. Pozdrowionka :)
OdpowiedzUsuńW końcu się doczekałam ;) Świetny tak jak i pozostałe z resztą :D zapraszam do siebie ! http://nemesis17.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńTyle czekałam, ale warto było, bo jest świetny. Jestem ciekawa co będzie dalej. Czekam z niecierpliwością. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńCzytam dalej <3
OdpowiedzUsuń