środa, 31 lipca 2013

10 - Red roses

- My się chyba już będziemy zbierać - ziewnęła Amelia i skierowała się do drzwi. - Tylko nie zaśpijcie na trening, oszołomy - rzuciła w kierunku chłopaków z drużyny i wyszła z pokoju.
Ja również nie czekając zbyt długo udałam się do wyjścia. Chłopcom chyba nie podobał się fakt, że żeńska część towarzystwa opuszcza ich pokój bez konkretnej przyczyny i pozostawia samych. Wszyscy zrobili żałosną minę, którą chcieli mnie przekupić do spędzenia z nimi wieczoru, jednak byłam już na tyle zmęczona, że posłałam im tylko buziaka w powietrzu i wymaszerowałam na hol.
W naszym apartamencie urzędowała Amelia, która pieczołowicie

układała bluzki w garderobie.
- Miałyśmy mieć sprzątaczkę - mruknęła niezadowolona pod nosem. - Znowu muszę ogarniać sama ten cały sajgon.
- Gdybyśmy miały sprzątaczkę, kochanie, to ona prędzej czy później utknęłaby pod stertą naszych rzeczy - zaśmiałam się i weszłam do łazienki. 
Napuściłam do wanny ciepłej wody po brzegi, dolałam pachnącego płynu i zanurzyłam się w relaksacyjnej kąpieli. Przymknęłam powieki, oddając się cudownej chwili, której towarzyszyło rozmyślanie o Mario.
 W głowie cały czas miałam obraz przystojnego chłopaka o zniewalającym uśmiechu i przenikliwym, lekko konspiracyjnym spojrzeniu. Pamiętałam dokładnie każdy, nawet najmniejszy skrawek jego twarzy, którą tak dogłębnie analizowałam za każdym razem, gdy się spotykaliśmy ( czyt. codziennie ) na wypadek gdyby jakimś trafem było nam dane oddalić się od siebie. Miałam go tylko na miesiąc. Jeden, jedyny miesiąc, który musiałam maksymalnie wykorzystać. Chciałam wrócić do Polski ze świadomością, że w Niemczech czeka na mnie mój chłopak, a nie wypłakiwać oczy faktem kolejnej odniesionej miłosnej porażki.
Obudziło mnie głośne stukanie w drzwi, podirytowany głos i pojękiwania. Z niechęcią otworzyłam oczy i rozejrzałam się po łazience. Woda w wannie była już całkowicie zimna, a po jej powierzchni pływały resztki różowego płynu. Kiedy po ciele przeszedł silny dreszcz zrozumiałam, że należałoby pomyśleć o opuszczeniu oazy relaksu. Owinęłam się w miękki ręcznik i weszłam do pokoju, w którym ku mojemu zdziwieniu siedziała przerażona Amelia. 
- Czyś ty oszalała? - krzyknęła w moją stronę. - Myślałam, że zemdlałaś, zabiłaś się albo Bóg wie co jeszcze, a ty sobie najspokojniej w świecie bierzesz kąpiel! Chcesz mnie doprowadzić do zawału? - denerwowała się.
- Nowaczyk wyluzuj, przysnęło mi się. Nic wielkiego - zbagatelizowałam i naciągnęłam na siebie piżamę.
Dziewczyna popatrzyła na mnie gniewnie, zabrała z łóżka przybory toaletowe i poduszkę i ze złością warknęła:
- Idę spać do Roberta.
Usłyszałam głośne trzaśnięcie drzwiami, tupot bosych stóp po korytarzu i czyjąś wzburzoną mowę.
No i pięknie, pierwsza kłótnia i to w dodatku o taką "błahostkę".
Wskoczyłam pod puszystą kołderkę, zgasiłam światło i zamknęłam oczy, chcąc przywołać do siebie sen, który jak na złość nie chciał do mnie dotrzeć. Po omacku dobrnęłam do balkonu, nacisnęłam klamkę i wyszłam na zewnątrz.
Noc była śliczna, dziwnie ciepła i cicha. Na modro-granatowym niebie  rozsypane były drobniutkie srebrne, migoczące punkty. Przypominało ono szal, po którym rozsypane zostały najczystsze perełki. Wzięłam głęboki wdech, pozwalając by do moich płuc dotarła mocna woń świeżych sosen i rosnących nieopodal aromatycznych kwiatów. Przysiadłam na małej, drewnianej ławeczce i wpatrywałam się w pięknie oświetlony stadion Signal Iduna Park. 
Mijały kolejne minuty, a ja nadal w tej samej pozycji i przygnębiającej samotności siedziałam na dworze. W pewnym momencie usłyszałam dźwięk przekręcanej klamki i postać Gotzego, wyłaniającego się z pokoju. Otworzyłam oczy ze zdumienia, zastanawiając się w jaki sposób znalazł się na tym samym balkonie co ja mimo, że ma pokój zupełnie gdzie indziej. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że cały hotel jest nim otoczony i każdy pokój ma do niego dostęp.Chłopak obnażony do pasa, w szarych spodniach dresowych i narzuconej na ramiona fioletowej bluzie wyglądał niezwykle pociągająco. Uroku jak zawsze dodał mu zaplanowany nieład na głowie i odbijający srebrną poświatę księżyca umięśniony tors. 
Mario oparł się łokciami o balustradę i w ciszy przyglądał się nocnej scenerii. W pewnym momencie obruszył się, wsadził dłoń do kieszeni i wyciągnął z niej papierosy, których widok wywołał u mnie niemałą konsternację. Wyjął jednego blanta, odpalił i zaciągnął się jego trującym smakiem, by po chwili wypuścić z ust dym. Patrzyłam na niego osłupiała, próbując wyjaśnić sobie dlaczego on, jako sportowiec w tak paskudny sposób ukraca sobie żywot. 
- Czyżby nasz pomocnik popadł w nałóg? - spytałam z ironią i podniosłam się z dotychczasowego miejsca obserwacji.
- Gabrysia?! Co ty tu robisz o tak późnej porze?
- O to samo mogę zapytać również ciebie - odparłam cwaniacko. - Jesteś uzależniony? - zagadnęłam, uśmiechając się podejrzliwie. 
- Nie, tylko nie radzę sobie z niektórymi sprawami. Czasami już nie wytrzymuję... - odparł i zwiesił smutno głowę.
- Ej, przestań się pogrążać. Masz prywatną panią psycholog, pamiętasz? Możesz mi się wyżalić, to nie kosztuje, spróbuję ci pomoć - powiedziałam ochoczo.
- Dziękuję, ale to chyba nie będzie konieczne. Sam muszę radzić sobie z rozterkami miłosnymi - uśmiechnął się kwaśno.
- Z rozterkami miłosnymi nawet ja nie mogę sobie poradzić mimo, że studiuję psychologię. To chyba jest nieodgadniona i niezrozumiana przez ludzi dziedzina - uśmiechnęłam się do niego pokrzepiająco i oparłam dłonie na drewnianym brzegu balustrady.  - Cudowna noc, prawda? Księżyc tak jasno świeci... 
- Księżyc może i jasno świeci, ale i tak nigdy nie będzie piękniejszy od ciebie - zamruczał, swoim głosem wywołując u mnie gęsią skórkę. Serce nagle przyspieszyło bicie, oddech stawał się dziwnie urywany, płytki, czułam jak podniosło mi się ciśnienie, jak niezidentyfikowane ciepło pokryło twarz. Byłam dogłębnie zakochana i przyłapywałam się na tym coraz częściej. Każdy milimetr mojego ciała domagał się obecności chłopaka, a kiedy tego nie otrzymywał, odczuwał wielki niedosyt. Nie chciałam być niewolnicą własnego serca, jednak z drugiej strony wiedziałam, że podążając za jego głosem dotrę do upragnionego celu. 
- Och przestań, nie przesadzajmy... - powiedziałam nieśmiało i spąsowiałam niczym pomidorki koktajlowe na ulubionej pizzy.
- Zimno ci, trzęsiesz się - stwierdził po chwili, chcąc odskoczyć od rozmowy, widząc moje zaklopotanie. - Trzymaj - ściągnął z ramion bluzę i narzucił ją na mnie, a potem dodatkowo objął ramieniem i przytulił do siebie. To była zdecydowanie najprzyjemniejsza chwila podczas mojego pobytu. Uśmiechnęłam się w duchu i przymknęłam powieki, chcąc na zawsze zapisać ten obraz w pamięci. 
Obudziłam się rano, nieco przed siódmą, obficie przykryta kocem i kołdrą. Niechętnie otworzyłam zmęczone nocnymi wędrówkami oczy i rozejrzałam się po pomieszczeniu - byłam u siebie. Niedbałym ruchem wygramoliłam się z łóżka, ściągnęłam bluzę Mario, którą jeszcze miałam na sobie i weszłam pod prysznic. 
Na murawę weszłam za pięć ósma, kiedy chłopaki mieli rozgrzewkę. Robili ćwiczenia rozgrzewające, biegi na czas, podania, drybling. Pracowali bardzo ciężko, chcąc wypaść odpowiednio na meczu z Schalke, który miał się odbyć już niedługo. Usiadłam na ławie rezerwowych i wpatrywałam się w ich wyczyny, kątem oka doszukując się ciemnowłosej przyjaciółki na trybunach. W pewnej chwili przysiadł się do mnie trener pszczółek, Klopp, który zawsze budził u mnie szczery podziw. 
- I jak ci się pracuje z tymi mazgajami? - zażartował na wstępie i poprawił okulary na nosie.
- Bardzo dobrze, myślałam, że będzie gorzej dojść z nimi do ładu - zaśmiałam się i dopiero po chwili oprzytomniałam, uświadamiając sobie pewne fakty. Przyjechałam do Dortmundu na miesiąc, aby pracować i szkolić się przed zawodem psychologa,a co robiłam? Biegałam po sklepach, siedziałam do późna nad kartami i zabawiałam się z drużyną, zapominając o obowiązkach. Postanowiłam, że po popołudniowym treningu obwieszczę im o moich przemyśleniach i wprowadzę nowy plan w życie. 
- Gabrysiu? Mógłbym mieć do ciebie małą prośbę? - niepewny głos trenera wyrwał mnie z zamyśleń.
- Naturalnie - uśmiechnęłam się łagodnie i spojrzałam na mężczyznę.
- Jutro mam ważny wyjazd służbowy, który potrwa najwięcej dwa dni i chciałbym cię prosić o to, abyś przejęła na ten czas obowiązek trenera i zajęła się moimi podopiecznymi. Wiem, że sama trenujesz piłkę nożną, więc zapewne niemało o niej wiesz i wierzę, że solidnie przygotowałabyś ich do meczu. Zrobiłabyś to dla mnie? - spojrzał mi błagalnie w oczy, doszukując się w nich jakichkolwiek oznak zgody.
- Jak najbardziej , to będzie dla mnie czysta przyjemność. Dziękuję za okazane zaufanie - odparłam radośnie, a Jurgen odetchnął z ulgą rad, że się zgodziłam. 
- Stokrotne dzięki, to naprawdę duża pomoc. Zaczynasz jutro - uścisnął mi dłoń i powrócił do wykonywanego zajęcia. Ja tymczasem wróciłam do pokoju z nadzieją, że zastanę tam obrażoną Amelię. 
Gdy tylko przekroczyłam próg apartamentu moim oczom ukazała się niezbyt przyjemna dla mojego poszarpanego cierpieniem serca. Nowaczyk siedziała na kolanach przystojnego napastnika polskiej reprezentacji i zapalczywie całowała jego szyję. Poczułam jak w moich oczach pojawiają się drobniutkie łzy smutku, a blade policzki zaczynają nabierać różowy kolor. Zamknęłam drzwi i jak gdyby nigdy nic weszłam do naszej łazienki, w której mogłam w spokoju odetchnąć i uspokoić się.
Skąd ta złość, skąd te łzy i smutek? 
Nie byłam zazdrosna o Roberta, czy Amelię. Wręcz przeciwnie cieszyłam się, że dziewczyna jest szczęśliwa ze swoim wymarzonym chłopakiem. Byłam po prostu nieszczęśliwa, bo tak samo łaknęłam bezgranicznej miłości tyle, że ze strony Gotzego, do której czekała mnie długa wędrówka, a każda napotkana scena z wymienianiem śliny, czy obściskiwaniem się przez osoby trzecie doprowadzała mnie do rozpaczy. Tak było przez bite cztery lata. 
Tak, cztery lata użalałam się nad sobą i coraz bardziej popadałam w depresję. 
Nigdy nie byłam typem osoby, której pragnienie pożądania drugiej osoby po kilku tygodniach przechodzi. Bywają chłopcy ( w tym przypadku Mario ) , do których moja miłość wzrasta z dnia na dzień jak regularnie podlewana roślinka. Niekiedy bywa, że wskutek nieprzyjemnych zdarzeń roślinka obumiera i przemija, albo odwrotnie, zakorzenia  mocno i domaga się więcej. 
Gdy nieco ochłonęłam i otrząsnęłam się z pierwszego szoku, wydobyłam z niewielkiej kosmetyczki, starannie ukrytej pod zlewem paczkę papierosów i zapaliłam jednego. 
 Czasami tak jak mój wybranek, nie radziłam sobie z rzeczywistością i jedyną alternatywą na odcięcie się od niej było palenie. Nie robiłam jednak tego często, bo  prowadziłam aktywny tryb życia i chciałam się nim jak najdłużej cieszyć. 
Razem w dymem moje utrapienia, żale i boleści uwolniły się z ciała i zniknęły między azotem i tlenem. 
Podeszłam do umywalki, opłukałam twarz i wyszłam z pomieszczenia, chcąc jak najszybciej znaleźć się na łóżku. 
- Paliłaś? - zostałam zaatakowana pierwszym pytaniem.
- Musiałam... - usprawiedliwiłam się cicho i opadłam na miejsce, w którym przed dziesięcioma minutami siedział Robert.
- Gabrysia,  przepraszam, nie powinnam była tak się tak wczoraj zachować. Zrozum, bałam się o ciebie... - wyjaśniła Amelia i przytuliła mnie lekko.
- Nie gniewam się, ja też zawiniłam - posłałam jej ciepły uśmiech, który momentalnie odwzajemniła. - Pomóż mi wybrać lepiej sukienkę, niedługo idę z namolnym Szczęsnym do kina, a nie chcę wyglądać jak ostatnia sierota - poprosiłam i radośnie pociągnęłam przyjaciółkę w kierunku szafy. Po długiej debacie zdecydowałam się na koktajlową sukienkę w kolorze pomarańczowym, beżowe szpilki, torebkę tego samego koloru i srebrną biżuterię.
Punkt o dziewiętnastej w drzwiach 411 zjawił się Szczęsny, z bukietem czerwonych róż w ręku. 
Czerwone? Mario przyniósł moje ulubione, herbaciane... - pomyślałam i chcąc zatuszować moje rozczarowanie, uśmiechnęłam się do niego słodko.
- Ślicznie wyglądasz, z resztą jak zawsze - nie ma to jak komplementy na osłodę nudnego wieczoru - Możemy iść? - zapytał, na co skinęłam głową w odpowiedzi.  
Miasto, którym szliśmy było pogrążone w półmroku. Niebo przybrało kolor ciemno lazurowy z akcentami delikatnej fuksji. Drzewa leniwie kołysały się na wietrze, swoją melodią przywołując nadchodzącą noc. 
Gdzieniegdzie było słychać pojedyncze cykady, pomrukiwania silników i rozmowy, prowadzone przez nieliczne grupki ludzi. 
Do kina doszliśmy w niecałe piętnaście minut. Wojtek kupił zamówione wcześniej bilety, podczas gdy ja zajmowałam się zorganizowaniem jakiegoś popcornu. Kiedy kasjerka oznajmiła nam, że na salę kinową zaczynają wchodzić zainteresowani, udaliśmy się w tamtą stronę.
Film, jak się później okazało, by horrorem. Szczęsny chyba naumyślnie wybrał ten gatunek, bo liczył na to, że w przypływie strachu będę się do niego kleić. Niestety lub stety było odwrotnie, bo wprost uwielbiałam takie filmy. Z entuzjazmem wpatrywałam się w sylwetkę kobiety, która brutalnie zostaje pozbawiona górnych i dolnych kończyn, aby uwolnić więzione przez seryjnego mordercę dziecko. 
Kiedy seans się zakończył razem z bramkarzem zaczęliśmy wracać do hotelu, całą drogę milcząc. 
Wiem, że było to raniące, bo on się starał, a ja go odpychałam, ale nic do niego nie czułam. Byliśmy tylko przyjaciółmi i chciałam, by tak pozostało. Nie chciałam jednak zachowywać się jak zimna suka, która nie dostrzega zainteresowania ze strony przyjaciela.
Tuż przed drzwiami jego pokoju przytuliłam go mocno i w ramach podziękowania musnęłam jego policzek.
On uśmiechnął się szczerze, szepnął nikłe "Dziękuję" i odprowadził wzrokiem, by za chwilę odtańczyć dziki taniec radości.

_____________________________________________________________________

Surprise, surprise dzisiaj nieco dłuższy! :D
Mam nadzieję, że się wam podoba, bo powiem skromnie, że ja jestem z niego osobiście zadowolona.
Oglądaliście mecz Borussia-Bayern? Myślałam, że padnę na zawał widząc wynik 4:2! Jestem taka dumna z pszczółek <3
Piszcie jak oceniacie zachowanie poszczególnych bohaterów, co wam się podoba, a co nie.
Pozdrawiam, Sognante :**
 


21 komentarzy :

  1. genialny ;)
    podoba się, oczywiście :]
    czekam na jakieś większe przełamanie w relacjach Gabrysia-Mario xD
    weny ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa, zawsze mi się humor poprawia jak pod każdym rozdziałem jest twój komentarz <3
      Spokojnie, będzie przełamanie, ale jeszcze nie teraz. Nie chcę gwałtownego połączenia ot tak. Ma być bardziej spektakularne :D Pozdrawiam <3

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział świetny, z niecierpliwością czekam na następny :)
    Zapraszam do mnie na pierwszy rozdział http://onlybvb.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział.
    Bardzo dobrze się czyta twojego bloga.

    http://diamentoweee.blogspot.com/ zaparaszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jednym tchem przeczytałam wszystkie 10 rozdziałów :)
    Bardzo interesujące ;d Na pewno będę zaglądał częściej :)
    Pozdrawiam ;***

    OdpowiedzUsuń
  6. AAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!! Super blog! :)) Cieszę się, że na niego natrafiłam :)) Dzięki za informacje o nim na moim blogu :**
    Zostałaś nominowana do The Versatile Blogger więcej informacji u mnie : http://milosci-nie-zabijesz.blogspot.com/p/the-versatile-blogger.html
    Zapraszam i pozdrawiam :** Maja <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetnie, po prostu świetnie ! Rewelacyjnie piszesz, naprawdę :) Pochłonęłam wszystkie rozdziały jednym tchem :) I mało mi, mało, chcę więcej, czekam na kolejny : ) Bardzo dobry styl, lekko i przyjemnie się czyta : )

    Pozdrawiam :* Zapraszam na : http://this-could-be-paradisee.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za przemiłe słowa, cieszę się niezmiernie, że ci się podoba :*
      Już lecę do ciebie :)
      Buziaki! <3

      Usuń
  8. Nadrobiłam wszystkie rozdziały. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Masz wielki talent. Mogłabym czytać to opowiadanie bez końca. Nie mogę wyczekać na kolejny rozdział. Po prostu kocham to. Czekam na zbliżenie Mario i Gabi. Pozdrawiam :* W wolnej chwili zapraszam do mnie na piąty rozdział. http://wielka-milosc-z-czatu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, takie komentarze są bardzo motywujące, już do ciebie wpadam <3
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  9. Hej, hej ;) Nominowałam cię do The Versatile Blogger. Więcej informacji znajdziesz na moim blogu ;)

    http://footballdream9.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  11. O ja, kochana wszyściutko nadrobiłam! I wiesz co? Jestem pod wielkim wrażeniem! Strasznie zaczarowało mnie Twoje opowiadanie, serio! Tekst jest taki głęboki, romantyczny na każdym kroku i jednocześnie tak prosty do zrozumienia, że wszyściutko można sobie wyobrazić. No i przy okazji poćwiczyć wizualizację! :) Niesamowity talent, którego strasznie Ci zazdroszczę! No a co do powyższego rozdziału. Szkoda mi troszkę Wojtka. Starał się chłopak ale niestety nie wyszło, po za tym Gabrysia kocha Mario... No a Lewy i Amelia? "CUD, MIÓD i MALINA"!! Zdecydowanie moja ulubiona para w tym opowiadaniu! Miło się czyta o ich wspólnych scenach, których niestety za dużo nie ma, bo cały blog poświęcony jest cudownej, skromnej Gabrielli! Kochana, czekam na kolejny! Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej dziękuję ci bardzo kochana za ten wspaniały komentarz! :O
      Byłam cholernie szczęśliwa kiedy go przeczytałam, takie są najcudowniejsze i bardzo motywujące. Cieszę się, że ci się podoba :)
      Ściskam najmocniej :**

      Usuń
  12. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  13. Wspaniały rozdział, w ogóle opowiadanie jest świetne :)
    Czekam na kolejny, mam nadzieję, że Gabrysia i Mario zbliżą się bardziej do siebie :3
    Pozdrawiam i zapraszam
    http://bvbstory.blogspot.com/
    http://life-is-sometimes-cruel.blogspot.com/ mam nadzieję, że zajrzysz ;)

    OdpowiedzUsuń