niedziela, 25 sierpnia 2013

13 - "It's not really anything he said or anything he did, It was the feeling that came along with it."

 Obudziło mnie delikatne łaskotanie po ramieniu. Uśmiechnęłam się do siebie i przewróciłam na drugi bok, chcąc odtrącić natarczywy "budzik", który mimo mojego protestu nie zamierzał przerwać wykonywanej czynności. Otworzyłam najpierw jedno, później drugie oko i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że zamiast Amelii obok mnie leży Mario. Momentalnie podniosłam się do pozycji siedzącej i zdenerwowana zaczęłam analizować poszczególne fakty. Nie pamiętałam dlaczego z nim spałam, nie pamiętałam co robiłam, nie pamiętam czy coś piłam. Boże.
- Coś się stało Gabrysia? - z zamyśleń wyrwał mnie głos chłopaka, który wpatrywał się we mnie z niepokojem. Popatrzyłam na niego chwilę i z ulgą opadłam z powrotem na poduszkę. No tak, eureka, wczoraj płakałam, on mnie pocieszył i zaprosiłam go do siebie w efekcie czego zwyczajnie jak para przyjaciół zasnęliśmy w jednym łóżku. 
- Nie, w porządku - odpowiedziałam  z opóźnieniem i wtuliłam się w jego tors. Gotze przytulił mnie, a wolną ręką gładził po włosach. Było mi tak cholernie dobrze. Gdyby ktoś dwa miesiące temu powiedziałby, że znowu go spotkam i będę na nowo odbudowywać nasze relacje, wyśmiałabym go. Teraz na pewno wiem, że nigdy nie warto rezygnować z marzeń. Nigdy.
Wtem ni stąd ni zowąd do pokoju wparował Marco na czele z Wojtkiem, Marcelem, Mitchellem i Kevinem. Popatrzyli na nas zdziwieni i wymienili między sobą zdezorientowane spojrzenia. No tak, nie trudno się domyślić co w tamtym momencie pomyśleli. Zboczeńcy jedni. 
Raptownie odsunęłam się od Mario, nałożyłam jego bluzę i poszłam do łazienki trochę się odświeżyć przed kolejnym dniem. Szczelnie zamknęłam się na klucz, ściągnęłam ubrania i wskoczyłam pod ciepły prysznic.
Kiedy rozgrzana wyszłam z kabiny i owinęłam się w ręcznik, szybko przebiegłam wzrokiem po prywatnej saunie i zrozpaczona stwierdziłam, że nie wzięłam ubrań z pokoju.  Nie mogłam nic lepszego wymyślić, więc zdecydowałam, że po prostu narażając się na obleśne spojrzenia tych zdemoralizowanych piłkarzyków wejdę jak gdyby nigdy nic do apartamentu i zabiorę coś do ubrania. W końcu jestem u siebie i mam prawo paradować w ręczniku, kiedy chcę. 
Nacisnęłam klamkę mahoniowych drzwi i zaciskając dłoń na beżowym materiale, weszłam do pomieszczenia. Momentalnie wszystkie pary oczu skupiły się na mnie i moim "odzieniu", uśmiechając się słodko. 
- Dobra, dobra, bez przeginek, ja tylko po ubranie - fuknęłam na nich i odwracając się plecami do publiczności, wydobyłam miętową sukienkę z szafy.
Po upływie dziesięciu minut razem z resztą zeszłam na śniadanie, którym pachniało w całym hotelu.
Stoły były syto zastawione najróżniejszymi potrawami, zaczynając od popularnej jajecznicy i kończąc na pięknie podanym tuńczyku. Nałożyłam sobie jedzenie na talerz i dosiadłam się do stolika w kącie, gdzie pysznościami zajadała się cała gromada dzikusów. 
- Pięknie wyglądasz kochana - Amelia pocałowała mnie w policzek i pociągając Roberta za rękę, skierowała się do stołu, aby wybrać coś, co odpowiadałoby jej wrażliwym kupkom smakowym.
- Oni się tak cudownie dobrali, prawda? - rozmowę zaczął Wojtek i zerknął w kierunku uśmiechniętej pary. - Wyglądają ze sobą przepięknie. 
- Masz rację, zgodzę się, ale uważam, że Gabrysia i Mario pasują do siebie bardziej - podjął temat Marco. -   Gabrysia Goetze jak to ślicznie brzmi. Mogę być świadkiem na waszym ślubie? - zaśmiał się.
- To jak ty będziesz świadkiem to ja chcę być ojcem chrzestnym waszego dziecka! - zawołał Mitchell i uśmiechnął się szeroko. 
- Czekaj, czekaj, na dziecko to za wcześnie. Najpierw chłopak musi się jej oświadczyć, ciekawe kogo weźmie do pomocy w wyborze pierścionka! - powiedział Marcel, na co wszyscy wybuchnęli gromkim śmiechem. 
- Tak, tak, prowadźcie sobie dalej tę luźną rozmowę i wcale nie zważajcie na to, że siedzimy tuż obok - sarknęłam lekko skrępowana ich wymianą zdań na nasz temat. - Jesteście niemożliwi.  
- No błagam. Chyba nie macie zamiaru wiecznie ukrywać, że jesteście tylko przyjaciółmi? - Marco popatrzył na nas pytająco, ale po braku otrzymania odpowiedzi wzruszył ramionami i powrócił do poprzedniej czynności. 
- Nie wiem czy pamiętasz, ale nasza cudowna reprezentacja gra dzisiaj wieczorem mecz z Niemcami w Austrii i liczy na wsparcie. Przyjedziecie po dopingować? - zapytał po chwili Szczęsny, przeżuwając kolejny kęs sałatki.
- Ojejku, to już dzisiaj? Jak ten czas leci! - zawołałam, przypominając sobie wspólną, pierwszą rozmowę, w której zostałam poinformowana o tym wydarzeniu. - Oczywiście, że będziemy. Jak mogłybyśmy pozostawić was bez jakiejkolwiek podpory duchowej - uśmiechnęłam się do bramkarza i podniosłam się z krzesła. - Dziękuję, w razie czego znajdziecie mnie w pokoju - rzuciłam na odchodne i udałam się w stronę wyjścia. 
 Kiedy doszłam do mojego apartamentu, zciągnęłam z siebie niewygodną kreację, pozostając w koronkowym staniku, na który założyłam bluzę pomocnika Borussi. 
Rozwaliłam się na łóżku, włączyłam głośno muzykę i zajęłam się własnymi myślami. 
Po upływie pół godziny wyciszyłam nieco urządzenie i usłyszałam trzykrotne uderzenie w drzwi. Zeskoczyłam z posłania, zakryłam nieco wyłaniające się kształty mojego ciała i otworzyłam dobijającemu się osobnikowi. Ku mojemu zdziwieniu w korytarzu stał Mario z dwiema walizkami u boku.
- Boże, coś się stało? Wyprowadzasz się? - popatrzyłam na niego z niepokojem. Nie, on nie może wyjechać, nie teraz, błagam. 
- Tak, wyprowadzam się do ciebie - uśmiechnął się zadziornie i pocałował mnie w policzek. - Nie pozwolę byś cały dzień siedziała w pokoju sama i wypalała w powietrze swoje problemy. Mam nadzieję, że mnie przyjmiesz - popatrzył na mnie wyczekująco.
- Wchodź, zawsze jesteś tutaj mile widziany - uśmiechnęłam się do niego serdecznie i gestem ręki zaprosiłam do środka.
Chłopak zadowolony przekroczył próg pokoju i zaczął rozstawiać swoje rzeczy na półkach w garderobie i w łazience. Byłam w siódmym niebie. Niczego innego tak bardzo nie pragnęłam, jak gościny obiektu moich westchnień w pokoju. Będziemy ze sobą niemal dwadzieścia cztery godziny na dobę, będziemy codziennie sobą spać i budzić się w jednym łóżku. Jak ja o tym marzyłam! 
Kiedy Mario skończył rozpakowywać swoje manele, położył się obok mnie na łóżku, objął ramieniem w pasie, przyciągając mocno do siebie i szepnął na ucho:
- Denerwuję się wiesz? Chciałbym wygrać dzisiejszy mecz, każda strzelona bramka będzie dla ciebie. 
- Dziękuję, to niemiernie miłe z twojej strony, na pewno dacie radę, trzeba uwierzyć we własne możliwości - odpowiedziałam i przejechałam mu dłonią po policzku. Matko Jezusowa, jaki on jest zabójczo słodki! Chyba będę miała cukrzycę! 
On w odpowiedzi uśmiechnął się promiennie i przybliżył nas do siebie, czego konsekwencją była niewielka odległość dzieląca nasze twarze. Czułam jego spojrzenie na ustach, zapach  perfum obezwładniający moje płuca, ciepły oddech na skórze i ponętny uśmiech. Serce automatycznie podskoczyło mi do gardła, a w żyłach popłynęła adrenalina. Jak ten facet na mnie działał! 
Złożyłam dłonie na jego karku, przekręcając go w ten sposób nad siebie i z ciężkim oddechem, wyczekiwałam dalszego rozwoju wydarzeń. Goetze pochylił się nade mną i... 
- Gaaabrysia! Gabrysieńko moja kochana! Za dwadzieścia minut spotykamy się pod... Oj, chyba wam w czymś przeszkodziłem... - do pokoju ni stąd ni zowąd wparował Marco, na co my błyskawicznie odskoczyliśmy od siebie. Kurwa Reus, ale sobie moment wybrałeś!
 Blondyn przeczesał idealnie ułożone na żel włoski i uśmiechając się zadziornie, dokończył swą wypowiedź :
- Lizanko będzie jak pan gorący strzeli bramkę, na nakręcaj go za bardzo, bo się chłopak całkowicie zdekoncentruje. Daje wam dwadzieścia minut, dwadzieścia minut i ani chwili dłużej. Czekamy na podjeździe - wypowiedział i zniknął za drzwiami. 
Oboje bez słowa zajęliśmy się przygotowaniami, zapominając o tej nieziemskiej chwili, w której po raz drugi prawie się pocałowaliśmy. 
Ubrałam na siebie typowy strój kibica. Koszulka reprezentacji, czerwone rurki i wysokie obcasy w kolorze beżowym, a całą stylizację dopełniłam szalikiem z napisem "POLSKA" i makijażem. Włosy lekko podkręciłam, spryskałam lakierem i pozwoliłam im odetchnąć od codziennych ciasnych koków i kucyków, puszczając  luźno na plecy.
Mario siedział na łóżku, wiążąc nowe adidasy i niespokojnie rozglądał się dookoła. Jego torba z ekwipunkiem sportowym stała już gotowa pod drzwiami. Zostało nam tylko kilka minut do wyjścia. Zgarnęłam z szafki torebkę i usiadłam obok niego. 

Chłopak popatrzył na mnie chwilę, obleciał wzrokiem stój i uśmiechnął się blado. 
- Poradzicie sobie, przecież nasza reprezentacja nie gra jakoś niesamowicie. Jesteście od nich tysiąckroć lepsi - powiedziałam pokrzepiająco i sprzedałam mu lekkie uderzenie pięścią w bark. 
- Wiem, ale czasami nawet najlepsze drużyny na świecie miewając słabe momenty. 
- Nie wierzysz w możliwości waszej kadry? 
- Wierzę, ale moim zdaniem nie warto oczerniać i mieszać z błotem żadnego zawodnika. Nawet tego najsłabszego - odparł i spojrzał na zegarek. - Powinniśmy już schodzić, będą się drzeć, że jesteśmy spóźnieni. 
- Oczywiście, chodźmy. 
Całą drogę do Klagenfurtu siedziałam wciśnięta w szybę autokaru i rozmyślałam nad dzisiejszym porankiem. Ta sytuacja z pocałunkiem siedziała mi od tamtego momentu w głowie i nie dawała o sobie zapomnieć. Gdyby nie Marco i jego fantastyczne wyczucie czasu, pewnie całowalibyśmy się w najlepsze na moim łóżku.
 *
Trzydzieści minut przed rozpoczęciem meczu, po ukazaniu  wejściówek, weszłyśmy na stadion i skierowałyśmy się do szatni naszych rodaków, do której zaprowadzili nas ochroniarze. Byłyśmy w końcu ich prywatnymi paniami psycholog, więc pomoc psychiczna przed meczem była wręcz wskazana. 
Wszyscy piłkarze siedzieli na ławeczkach i prowadzili między sobą luźną konwersację, która po naszym wejściu została raptownie przerwana. Dostrzegłam lekki strach i niepokój w ich oczach. Denerwowali się. 
- Jakie humorki przed spotkaniem? - spytałam i usiadłam między Wojtkiem, a Robertem, do którego zdążyła się już przykleić moja ciemnowłosa przyjaciółka.
- Nie najlepsze. Niemcy to bardzo dobra drużyna, nie wiem czy damy radę - odparł Wasilewski i schował twarz w dłoniach.
- Ej, nie traćcie wiary w siebie, przecież przy odrobinie skupienia i pomyślunku potraficie nieraz poprowadzić bardzo fajne akcje. Na pewno będziecie mieli ich sporo. Przede wszystkim nie możecie myśleć o tym jacy jesteście beznadziejni tylko skupić się na tym , co wam dobrze wychodzi, co często powtarzacie na treningach. Troszeczkę wiary w siebie niekiedy potrafi zdziałać cuda! - powiedziałam i uśmiechnęłam się do nich serdecznie. - Pamiętajcie, że Pani Trener siedzi na trybunach i trzyma za was kciuki - dodała za mnie Amelia.
- Życzymy wam powodzenia, pokażcie na co was stać! - pożegnałyśmy się z każdym buziakiem w policzek i opuściłyśmy szatnię, kierując się na trybunę. 
W końcu wraz z gwizdkiem trenera rozpoczęliśmy rozgrywkę. Cały czas razem z resztą kibiców biało-czerwonych śpiewałyśmy różne przyśpiewki, wymachiwałyśmy szalikami i krzyczałyśmy pokrzepiające hasła. Bawiłyśmy się naprawdę świetnie.
Minutę przed zakończeniem pierwszej połowy pod bramką bronioną przez Szczęsnego zawrzało. Z jednej strony czatował Oezil, z drugiej Hummels i Goezte oraz asekurujący go Reus. Wszyscy byli bardzo skupieni na piłce i czekali na odpowiedni moment do wbicia pierwszego gola. No i stało się. W czterdziestej czwartej minucie spotkania po asyście Reusa, golu Mario i błędzie Wojtka nasza drużyna postawiła się na  przegranej pozycji. 
Uradowani 19 i 21 stuknęli się ramionami i z uśmiechem popatrzyli w moją stronę. No tak. Bramka specjalnie dla mnie. 
Kibice polaków w grobowych minach przyglądali się jak piłkarze schodzą z murawy na krótką przerwę. My z Amelią również nie byłyśmy zadowolone z tego rozwoju wydarzeń. Siedziałyśmy w milczeniu i czekałyśmy na wznowienie gry. 
Druga połowa była dużo lepsza dla naszych. Mieliśmy więcej mocnych akcji, robiliśmy szybkie i przemyślane podania, nie traciliśmy czasu, co poskutkowało w sześćdziesiątej minucie. Robert strzelił cudownego gola po asyście Kuby Błaszczykowskiego. Na stadionie zrobiło się gorąco, wszyscy byli naprawdę szczęśliwi, jednak nasi nie spoczęli na laurach. Tuż przed zakończeniem do bramki przeciwnika trafiła piłka kopnięta przez Piszczka. Zwyciężyliśmy. 
*
Do hotelu wróciłam kompletnie wykończona i senna. W biegu ściągnęłam z siebie marynarkę i wparowałam bez pukania do pokoju, w którym niespokojnie chodził Mario i przeklinał cicho pod nosem. 
- Coś się stało? - spytałam, zdejmując obcasy ze stóp.
- Jeszcze się pytasz, przecież przegraliśmy - odpowiedział i zdenerwowany opadł na łóżko.
- Przestań, wiesz dobrze, że częściej wygrywacie, niż przegrywacie. Jesteście naprawdę dobrą drużyną, każdemu zdarzają się gorsze dni. Nie przejmuj się. Twoja bramka była cudowna, dziękuję - pocieszyłam go soczystym buziakiem w policzek, na co chłopak uśmiechnął się zadowolony. 
- Za godzinę chłopacy postanowili urządzić małe after party w jakimś klubie, Marco nalegał żebyś przyszedł - oznajmiłam. 
- No tak, kolejne pochlejewo w wersji hard - przewrócił oczami. - Zawsze tak robią po meczach, bez znaczenia czy wygramy, czy nie. Imprezowicze cholerne. Nie idę, nie ma bata. Nie mam co świętować - zdjął z siebie koszulę, ukazując boskie ciało i zabrał się za odpinanie paska. - A ty idziesz? 
- Tak i liczyłam na to, że dotrzymasz mi towarzystwa - mrugnęłam do niego i oparłam się o framugę drzwi od łazienki. - To jak? - zerknęłam na niego ze słodkim uśmiechem. - Proszę Mario, chodź. 
- Nie umiem tobie odmówić kochanie - zamruczał mi do ucha, wywołując tym samym falę obezwładniających dreszczy - Będę gotowy za dwadzieścia minut. 
- Świetnie, wiedziałam, że się zgodzisz. Idę się przygotować - odparłam i zniknęłam za drzwiami w łazience.
To miało być moje pierwsze w życiu after party. Uwielbiałam imprezy w świetnym towarzystwie, więc od razu się zgodziłam. Z resztą, co innego robiłabym w hotelu?
Miałam też doskonałą okazję, aby po bajerować trochę Gotzego. Na razie nie było żadnych postępów w naszych relacjach, a ktoś musiał wykonać krok w przód. Wybór padł na mnie. 
Zawsze kiedy chodziłam z Amelią na imprezy, faceci patrzyli się głównie na mnie. Obcisła kiecka, duży dekolt, kieliszek w ręku i zalotne spojrzenie. Kiedy komuś o tym opowiadam nikt nie może się nadziwić , a tym bardziej uwierzyć w usłyszane słowa. Jak taka niewinna, grzeczna i ułożona Gabrysia może tańczyć na stole w wyzywającej  kreacji i podrywać nieznanych kolesi? Otóż drodzy państwo może i niekiedy wychodzi jej to naprawdę świetne. 
Wydobyłam z dna walizki czarną, krótką  sukienkę z dużym dekoltem, która ledwo zakrywała tyłek i połyskliwe szpilki do kompletu z torebką. Całość dopełniłam biżuterią i makijażem, w którym kluczową rolę odgrywały kreski i podkręcone rzęsy. Spryskałam ciało ulubionymi perfumami i byłam gotowa na zabawę. 
Wyszłam z łazienki w doskonałym nastroju i usiadłam na łóżku, zastanawiając się gdzie podział się mój współlokator.
Wtem rozległo się pukanie do drzwi. Szybko do nich doskoczyłam, aby przyjąć w progu odpicowanego Wojtka. 
Szczęsny wybałuszył oczy ze zdziwienia podczas oględzin mojego stroju i jak każdy mężczyzna zawiesił oczy na wyeksponowanym przez sukienkę biuście. 
- Wojtuś, oczy mam wyżej - powiedziałam zadziornie i pociągnęłam go za krawat. - Widziałeś może gdzieś Mario? Mieliśmy jechać razem.
- Tak, musiał wyjść wcześniej, bo Marco poprosił go o pomoc w przygotowaniach. Wysłali mnie jako twojego lokaja - odpowiedział i uśmiechnął się zadowolony. 
- Dobra, już wszystko jasne, idziemy - odparłam i uprzednio zamknąwszy apartament, udałam się na parking. 
Kiedy dojechaliśmy na miejsce, zostałam otoczona przez natarczywych fotoreporterów, którzy z każdej strony robili mi zdjęcia i wypytywali o to, kim jestem dla piłkarzy i co mnie z nimi łączy. Oczywiście olałam ich bez większego zastanowienia i łapiąc pod rękę bramkarza Arsenalu, weszłam do budynku. 
W lokalu panował znajomy zapach i ogromny przepych. Ludzie jak oszaleli podchodzili po kolejne drinki do baru i tańczyli dookoła swoich stolików. Wojtek podprowadził nas do wykupionej loży, a sam zasiadł pod barem i wypił swój trunek. 
- O kurwa, Gabrysia  ... wyglądasz obłędnie... - Mario podniósł się z miejsca i obrzucił wzrokiem mój strój, po czym pocałował lekko w policzek. 
- Dzięki, o to mi chodziło - przygryzłam z uśmiechem wargę i zasiadłam obok przyjaciółki, która posłała mi znaczące spojrzenie. Ona jako jedyna wiedziała o moim zamiłowaniu do imprez i doskonale wiedziała, do czego jestem zdolna. 
- Napijecie się? - Kuba podsunął nam pod nos kieliszki z kolorowym napojem, którym sam się już delektował. Bez wahania wzięłam w rękę naczynie i umoczyłam usta w różowej cieczy. Trzeba przyznać, że Błaszczykowski zna się na alkoholach. Drink był naprawdę niezły. 
Po upływie godziny część zaproszonych gości była już nieźle wstawiona. Tylko ja, Amelia, Mario, Marco i Robert pozostaliśmy trzeźwi, ze śmiechem patrząc na ich głupkowate zachowanie. Prowadziliśmy między sobą luźną konwersację i cieszyliśmy się z uroków miłego wieczoru. 

Mario

Podczas trwania imprezy mój wzrok cały czas skupiał się na Gabrielli. Wyglądała tak cholernie ponętnie i pociągająco, że mimowolnie utrzymywałem emocje na miejscu. Byłem uzależniony od jej widoku, a każdy gest, który wykonywała powodował, że miękło mi serce. Z uśmiechem patrzyłem jak zapalczywie opowiada o swoich ostatnich wakacjach, sącząc "Błękitną Lagunę". 
W pewnej chwili poczułem kobiece dłonie na swoich ramionach i zadowoloną twarz Amelii, która pochylała się obok. Dziewczyna wyciągnęła mnie w kanapy i zaproponowała drinka. Zgodziłem się, pozostawiając uosobienie piękna z resztą kolegów. 
Usiedliśmy wygodnie na wysokich krzesełkach przy ladzie i pochłonęliśmy się rozmową. 
- Jak się bawisz? - spytała Nowaczyk, biorąc do ust różową słomkę. 
- Świetnie, cieszę się, że mnie wyciągnęliście. Jest naprawdę fantastycznie - uniosłem kąciki ust ku górze i zerknąłem w kierunku naszego stolika.
- Gabryśka wygląda niesamowicie, prawda? - Amelia spojrzała na mnie wyczekująco i zaśmiała się widząc moją minę. 
- Tak, sama z resztą widzisz jak na mnie działa - odparłem i zmieniłem pozycję. - Nie wiedziałem, że taki z niej balangowicz. 
- Jeszcze wielu rzeczy o niej nie wiesz Gotze - wypowiedziała z poważną miną i spojrzała na mnie chłodno. - Stała się taka od waszego rozstania. Tak Mario, ona nadal pamięta, ja też pamiętam. Wylewała łzy nad umywalką każdego dnia i zamykała się na długie godziny w pokoju. Cholernie przez ciebie cierpiała. Nie chciała widywać się z ludźmi, oglądać telewizji, chodzić do szkoły. Zamknęła się w sobie. Wiesz jak to przeżywała? Ach tak, zapomniałam, nie wiesz, bo nie masz uczuć. Wtedy też nie miałeś. Zabawiłeś się, naobiecywałeś i porzuciłeś, a ona czekała i popadała w coraz większą depresję z każdym kolejnym dniem. 
Nie mogłam znieść smutku i bólu, który zdobił jej wątłą twarzyczkę. Pogrążała się. 
Któregoś dnia zabrałam ją na małą, kameralną imprezę, żeby się troszeczkę zabawiła. Wypiła kilka piw, potańczyła i po raz pierwszy od kilku tygodni wróciła zadowolona do domu. 
Chciałam jej pomóc, sprawić by z powrotem stała się silna, by uwierzyła w siebie i otrząsnęła się z tej żałości. Zapisałam ją na boks. Chodziła regularnie na treningi, wspaniale jej szło, wyjeżdżała na różne rozgrywki, trener był z niej dumny. Udało mi się doprowadzić ją do stabilnego stanu. Miała siłę walczyć z problemami, kłopotami i udrękami. Wiedziała, że potrafi stawić im czoła. Później to była rutyna. Treningi boksu, piłki nożnej, nauka i imprezy. Poradziła sobie z ciężarem jaki ją przytłaczał, rozkuła łańcuchy, które przygniatały ją do dna. Teraz jest pewna siebie i zdecydowana, nie da sobie wyrządzić drugi raz krzywdy. Ma w sobie więcej siły niż myślisz, popatrz - Amelia przerwała swój monolog i wskazała palcem na Gabrysię, która stała tyłem i rozmawiala z Reusem. W pewnym momencie podszedł do niej jakiś obleśny typ i zaczął macać ją po tyłku. Ona odwróciła się do niego gwałtownie i syknęła krótkie "spierdalaj". Koleś jednak nie poprzestał na tym i ponowił swoje zaloty. Kochmańska zacisnęła pięści, spojrzała mu gniewnie w oczy i sprzedała  ostre uderzenie w szczękę, z której zaczęły splywać niezliczone ilości strużek krwi, krzycząc "powiedziałam spierdalaj!". Facet złapał się za brodę i ze strachem w oczach, wyleciał jak opażony z klubu. 
- Widzisz? - przyjaciółka zwróciła się z powrotem do mnie. - Gabrysia nie da sobą pomiatać. Zna swoją wartość i wie komu na co może pozwolić. Ona nadal ciebie kocha, wiesz? Kocha cię cholernie i mówi o tym od początku naszego urlopu . Kiedy chociaż na chwilę się ze sobą zetkniecie, cieszy japę jak dziecko, które dostało cukierka. 
Zależy jej na tobie i za każdym razem stara się tobie przypodobać. Nie spieprz tego, idioto - zakończyła i zostawiła mnie samego z kupą myśli w głowie. Boże, co ja zrobiłem? Jak mogłem doprowadzić Kochmańską do takiego stanu? Ona siedziała w tej Warszawie i czekała na mój telefon, a ja niczego nie świadomy lizałem się z innymi po kątach. Zachowałem się jak debil do potęgi n-tej. Nie zasługuję na nią. 
Ze spuszczoną głową odwróciłem się do barmana i zamówiłem trzy kieliszki jakiejś taniej wódki. Wypiłem je na jeden raz i zakryłem twarz dłońmi. Jestem potworem, potworem ukrytym w ciele nędznego piłkarzyka, który ma na względzie tylko swoje dobro.  
W pewnym momencie poczułem czyjeś delikatne dłonie i zapach. Jej zapach. 
- Zatańczysz? - szepnęła mi do ucha i uśmiechnęła się słodko. 
Skinąłem lekko głową w odpowiedzi i zaprowadziłem ją za rękę na parkiet. Dziewczyna zarzuciła mi ręce na kark i przybliżyła się znacznie, swoją osobą utrudniając  racjonalne myślenie. Złapałem ją w pasie i kołysałem lekko na boki. Gabrysia wodziła dłońmi po moich plecach i uśmiechała się pożądliwie. W jej głębokich oczach dostrzegłem nutkę niedosytu i dzikości. Wbiła paznokcie w moje łopatki i pociągnęła za sobą do ściany, co bez wątpienia było zielonym światłem do dalszych zamiarów. 

Gabriella 

Rozochocony Mario docisnął mnie do ściany dyskoteki i podniecony zaczął pieścić pocałunkami moje usta. Odważnie je odwzajemniałam, pozwalając mu na coraz więcej. Chłopak zachłannie całował mnie w żuchwę, brodę, szyję, powodując, że prężyłam się przed nim jak kot. Zmierzwiłam mu włosy dłonią i przyciągnęłam do siebie bardziej. Jego pieszczoty z biegiem czasu przeniosły się na dekolt i biust. Syknęłam zadowolona i rozpięłam mu kilka guzików od koszuli, rozkoszując się widokiem półnagiego ideału. W pewnym momencie jednak przerwałam tę pełną namiętności chwilę, gdy zdałam sobie sprawę, że to wszystko dzieje się za szybko.
- Mario, przepraszam, sprawa zaszła za daleko, nie powinno do tego w ogóle dojść - powiedziałam zmieszana i pobiegłam do łazienki, chcąc ochłonąć po tej krępującej sytuacji. 
W chwilę później u mojego boku zjawiła się Amelia, która uśmiechała się radośnie i przypatrywała się jak obmywam zimną wodą twarz, rozmazując perfekcyjny makijaż. 
- Widziałam jak się całowaliście, reszta też - powiedziała z bananem na twarzy, podając mi papierowy ręcznik. - To było cholernie słodkie, czemu przerwałaś?
- Może i było słodkie, ale na pewno nie na miejscu. Nie wiem czemu na to pozwoliłam, przyjaciele raczej namiętnie się nie całują - odparłam lakonicznie  i wróciłam do przyjaciół. 
 ___________________________________________________________________

Witajcie moje  dziewczynki!
Wiem, że trochę późno dodaję ten rozdział, ale wcześniej jakoś nie mogłam się za niego zabrać. 
Wyszedł mi  dłuższy niż zazwyczaj, jednak mam nadzieję, że to wam nie przeszkadza :)
Kolejny powinien pojawić się pod koniec tygodnia.
Wykorzystajcie godnie ostatni tydzień wakacji [*] 
Kocham was, Sognante :*


9 komentarzy :

  1. gratuluje talentu

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudeńko <3 Gabrysia i Mario *.* Mam nadzieję, że szybko, to wszystko wyjaśnisz ;)
    Czekam na następny ;3
    Pozdrawiam, Wiktoria :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Gabrysia i Mario, porobiło się ;-) słodko! Czekam na kolejny. Pozdrawiam i zapraszam na moje blogi :-).

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jest po prostu niesamowity! Cudownie, że Mario postanowił zamieszkać z Gabi w jednym pokoju, to na pewno ich jeszcze bardziej zbliży.
    Amelia o naprawdę świetna przyjaciółka, dobrze, że w końcu uświadomiła Mario i teraz już wie, że zachował się jak kretyn. Nie spodziewałabym się, że Gabi trenowała boks. Byłam w szoku jak przywaliła temu natarczywemu kolesiowi z klubu :) Ach, ich słodkie pieszczoty, nareszcie <3 Mario musi z nią poważnie porozmawiać i oby zrobił to szybko. Mam nadzieję, że już niedługo zostaną szczęśliwą parą. Czekam na to z niecierpliwością. Rozdział jeszcze bardziej utwierdził mnie w przekonaniu, że znakomicie piszesz. Kocham to opowiadanie i jestem fanką twojego talentu. Ściskam mocno :*

    OdpowiedzUsuń
  5. awwwwwwwwwwwwwwwwwww *.*
    Cudooooo, kocham Gabi i Mario :3
    Ich pocałunki były odważne, ale zboczeniec Agusia liczyła na więcej ;ccc
    Czekam na następny DŁUGI rozdział :3

    OdpowiedzUsuń
  6. O JEJEJEJEJ!!! Ale się porobiło, no proszę!! W końcu Gabi i Mario... AWWW!! Po prostu idealnie było! Szkoda, że Gabrysia się powstrzymała, może gdyby nie przerwała tego pocałunku to by doszło do czegoś więcej i ożywiły by się na nowo te ich uczucia! Ale i tak jest idealnie!! Fajnie Amelka powiedziała Mario! Dobrze, że to zrobiła! Chłopak się pewnie trochę ogarnął i zrozumiał, że naprawdę źle zrobił i mam nadzieje, że teraz to go tylko zmotywuje do dalszych starań o Gabrysię! Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! Buziaki kochana ;* ŚCISKAM ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. BOSKI :-* :-*:-*:-*
    Zdecydowanie mój ulubiony rozdział ;-) Jejku.. Nie spodziewałam sie czegoś takiego po Gabi :-D Nieźle namieszala facetom w głowach swoim kusym i uwodzicielskim strojem :-) Mario jest taki.. Hmmm.... Troszeczkę może nieśmiały? Nie wiem. Tak mi się wydaje. On chce, ale nie za bardzo wie co i jak zrobić by wyszło :-D
    Jestem dumna z Amelii i Marco, że starają się ich :Oze sobą zloczyć. :-* Bardzo dobrze, że Nowaczyk wreszcie wygarnela Mario prawdę! Dobrze mu powiedziała! Oby tak dalej ;-)
    Szkoda, że Gabi przerwała końcową scenę ;-) A zapowiadało się tak ciekawie :-* <3
    No nic. Liczę na powtórkę w kolejnym odcinku :-D
    Gorąco pozdrawiam Maja :-* <3

    OdpowiedzUsuń
  8. No w końcu Gabi i Mario <3 Dobrze, że Marco i Amelia chcą ich swatać ! : D Oby Mario był teraz zmotywowany do starań o Gabrysię : D Czekam na kolejny rozdział ! Uwielbiam to jak piszesz :* Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zaiebisty oby Gabi była z Mario pasują do siebie :3 Czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń