piątek, 24 maja 2013

2 - New chance for life

Wracając do naszego apartamentu, w głowie cały czas huczały mi słowa profesora Sławińskiego. Sama nie byłam do końca pewna, czy chcę tam pojechać, ale gdzieś na dnie serca czułam, że ten wyjazd obróciłby moje życie o 360 stopni. Bałam się tylko jednego - spotkania z Mario.Przecież to mogłoby skończyć się fatalnie. Wszystkie głęboko skrywane  dotąd uczucia, uaktywniłyby się lada moment, tylko, że druga strona by tego nie odwzajemniała, a to cholernie boli...
- Gdzie ty się podziewałaś głupku? - Przyjaciółka przywitała mnie entuzjastycznym uśmiechem, jednak widząc mój posępny wyraz twarzy spoważniała - Co się stało?
Popatrzyłam tylko na nią smutno i usiadłam na beżowej kanapie. Amelia bez wahania powtórzyła czynność za mną i z wyczekiwaniem wpatrywała się w moje szmaragdowe tęczówki, dopatrując się w nich jakichkolwiek oznak radości.
- Rozmawiałam z profesorem Sławińskim... - zaczęłam niepewnie - Chce, żebyśmy w ramach praktyk psychologicznych pojechały na miesiąc do Dortmundu, aby popracować z piłkarzami... - wydusiłam i odetchnęłam głęboko. 
- Naprawdę? Wspaniale! - zakrzyczała z werwą, a zaraz potem usłyszałam jej stłumiony przez poduszkę pisk. - Nie cieszysz się? - trajkotała - To dla nas życiowa szansa, poznamy Kloppa, Reusa, Piszczka, Lewandowskiego, Leitnera, Goe...- i tu zatrzymała się na chwilę, jakby chciała dokładnie zanalizować swoją wypowiedź. - Więc tutaj tkwi problem! - klasnęła w dłonie i rzuciła się na mnie. - Wiem, że nie chcesz się z nim spotkać, doskonale to rozumiem, ale nie mam zamiaru rezygnować z prawdopodobnie najlepszej przygody jaka może mnie jeszcze w życiu spotkać. Chcesz zostać psychologiem? To musisz przełamywać swoje słabości! Pojedziesz tam ze mną i gwarantuję ci, że tego miesiąca nie zapomnisz do końca życia. Zrobimy wszystko, żebyś znowu z nim była! No rusz dupę! Pakuj się! - Popatrzyłam na nią oszołomiona. Ten cały chaotyczny potok słów całkowicie odebrał mi mowę. Miała rację. Nie mogłam tak po prostu ukrywać się przed problemem, musiałam być silna i wreszcie znaleźć jego rozwiązanie. W tamtej chwili nie byłam pewna, czy możliwe jest, by dwoje ludzi zakochało się w sobie po raz drugi, ale postanowiłam dać nam jeszcze jedną szansę, bez względu na to czy poskutkuje, czy nie. 
Zeskoczyłam raźnie z kanapy i pobiegłam na strych po wielkie, zielone walizki, po drodze wrzucając do nich ubrania i buty. Amelia uśmiechnęła się zadowolona, widząc, że jej wykład poskutkował.
- Tak w ogóle to kiedy wyjeżdżamy? - spytała, składając malinową sukienkę.
- Dobre pytanie... - podrapałam się po głowie - Powiedziałam Sławińskiemu, że jutro zadzwonimy, ale myślę, że nie będzie miał nic przeciwko jak zrobimy to dziś. - To powiedziawszy chwyciłam białego smartphona i wyszłam do łazienki, aby wykonać telefon. - O cholera! Już w niedzielę! W niedzielę! - krzyknęłam po chwili i odtańczyłam taniec szczęścia.
- No proszę, przed chwilą siedziałaś tutaj załamana, zasypując się myślami, a teraz wyginasz się jak oszalała w przypływie radości. Nie idzie z tobą wytrzymać! - zaśmiała się i rzuciła we mnie poduszką, na co odpowiedziałam wytknięciem języka. 
- Wiesz co? - zagadnęłam, wyrzucając turkusowy kostium kąpielowy do kosza - Chyba trzeba będzie pójść na jakieś zakupy. Skoro będą tam przystojni piłkarze.. - tu Amelia spojrzała na mnie spode łba - To trzeba będzie pokazać się od jak najlepszej strony. - dokończyłam z chytrym uśmieszkiem.
- Chyba masz rację. Wezmę tylko torebkę i możemy ruszać. - podchwyciła pomysł i wyszła do sypialni.
Oszczędzając na czasie, ale nie oszczędzając na pieniądzach dojechałyśmy do największej galerii handlowej - jak szaleć, to szaleć. Bez wahania wparowałyśmy do H&M'u , skąd wyszłyśmy z torbami pełnymi sukienek i szortów. Zwiedziłyśmy chyba każdy sklep, oczywiście nie wychodząc z niego z pustymi rękami. Pod koniec Amelia wyciągnęła mnie jeszcze do Victoria's Secret, bo stwierdziła, że przyda mi się jakiś seksowny kostium na wyjazd.
- Po co mi on? - jęknęłam, kiedy wcisnęła mi do ręki miętową górę od stroju. 
- Musisz wyglądać porządnie. Ten kolor fajnie na tobie wygląda. Zakładaj i nie marudź. - zakomenderowała.
Kiedy wyszłam z przymierzalni, moja towarzyszka obleciała mnie wzrokiem i pokręciła przecząco głową. 
- Niee, zdecydowanie nie mięta... - mruknęła - Zmierz jeszcze ten malinowy.
W końcu po wielkim namyśle wybrałyśmy łososiowy. Wyszłam ze sklepu z kwaśną miną, bo nie byłam zachwycona kosmiczną ceną kostiumu.
- Jeszcze mi za to podziękujesz! - pocałowała mnie w policzek i otworzyła drzwi taksówki.  
Kiedy dojechałyśmy do mieszkania padłyśmy wykończone na kanapę. Wokół nas walały się ubrania, te nowe i te spakowane, talerze i jak zwykle brudne skarpetki.         
- Myślisz, że w tym hotelu będzie sprzątaczka? - spytałam, rzucając różową stopką w przyjaciółkę.
- Nie wiem, mam nadzieję, że tak. Nie wytrzymam codziennego sprzątania tego syfu. - mruknęła i wyszła do kuchni.   

 ________________________________________________________
Jest i 2 rozdział :) Mam nadzieję, że wam się podoba. Liczę na szczere komentarze. Kolejnego parta dodam w środę, więc długo czekać nie musicie. Żegnam się z wami cieplutko i trzymam kciuki za nasze pszczółeczki jutro , pozdrawiam Sognante xo :* 

2 komentarze :

  1. podoba się oczywiście ;D
    już nie mogę się doczekać kolejnego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. o.O Rozdział jest boski *.*
    Niechcący wbiłam na tego bloga i jakie było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam rozdział ;D
    Czy tylko ja oczekuję tego spotkania? ;x
    Pozdrawiaaaam, Agusi ;P

    OdpowiedzUsuń