Ze snu wybudził mnie przenikliwy, metaliczny dźwięk budzika. Dopiero kiedy wypełnił całe pomieszczenie, zdecydowałam się podnieść z łóżka. Niechętnie otworzyłam powieki i spojrzałam na zegarek. Czwarta. No tak, autokar, którym miałyśmy jechać do Niemiec miał być o szóstej, więc aby się wyszykować musiałam odpowiednio wcześnie wstać. Szybkim ruchem zeskoczyłam z posłania i porządnie je zaścieliłam, uklepując różową kołdrę na bokach. Podeszłam do okna. Niebo tamtego dnia było przejrzysto-modre, miejscami jeszcze lekko fioletowe, przyozdobione delikatnymi chmurkami.. Westchnęłam smutno na myśl o opuszczeniu Warszawy, opuszczeniu ojczyzny. Byłam pewna, że w Niemczech wszystko będzie inne jak dotąd i że ten wyjazd obróci moje dotychczasowe życie do góry nogami.
Po kilku minutach obojętnego wpatrywania się próżnię pomaszerowałam do łazienki, aby trochę się ogarnąć. Ciemne włosy związałam w luźną kitkę i weszłam pod prysznic. Chłodne strumienie wody całkowicie mnie orzeźwiły i zachęciły do dalszego działania,więc w tempie ekspresowym ubrałam na siebie fioletową, luźną bluzkę z numerem 1, czarne legginsy i conversy tego samego koloru,a rzęsy dodatkowo pociągnęłam tuszem. Tak przygotowana zbiegłam na dół, do kuchni, gdzie krzątała się już Amelia.
- Cześć, mój ranny ptaszku. - zaśmiałam się i dałam jej buziaka w policzek na przywitanie - Co pysznego zjemy? - spytałam, zerkając na blat kuchenny.
- Płatki z mlekiem, albo jak wolisz mleko z płatkami. - uśmiechnęła się szyderczo, wkładając mi miskę do rąk.
- Kurcze patrzcie ją, drugi Andersen... - mruknęłam i nasypałam sobie cynamonowych kuleczek do miski - Mam nadzieję, że w tym hotelu będzie lepsze żarcie. - powiedziałam pod nosem i wyciągnęłam się na kanapie.
- Szczerze? To ja też, mam dosyć wymyślania co zrobimy na obiad. Przyda się ten miesiąc odpoczynku... - rozmarzyła się brunetka, oblewając mlekiem spodnie.
Punktualnie o szóstej pod nasz dom podjechał czarny autokar. Na bokach i z tyłu miał ponaklejane logo Borussii i napis "Echte Liebe" , który od razu skojarzył mi się z rysowanym na nadgarstku "tatuażem" w gimnazjum. Sprawnie zapakowałyśmy nasze walizki do bagażnika i usiadłyśmy na końcu pojazdu. Fotele były duże, obite kremową skórą i w dodatku rozkładane. Tobias, kierowca był bardzo miły i uczynny, a przede wszystkim dobrze rozumiał nasz lekko spolszczony niemiecki. To był początek niesamowitej przygody. Wygodnie oparłam się o okno, nakrywając nogi puszystym kocem i żeby zabić czas włączyłam ulubioną playlistę w telefonie. Po upływie kilku minut mimowolnie odpłynęłam do krainy Morfeusza.
- Gabi, gabi śpisz? - ze snu wyrwał mnie ściszony głos mojej przyjaciółki.
Wyjęłam białą słuchawkę z ucha i kilkakrotnie zamrugałam, chcąc wpuścić więcej światła do oka. Popatrzyłam obojętnie to na zegar, to na nią, czując się jak wyrwana z transu.
- Śpisz? - dziewczyna nadal powtarzała to idiotyczne pytanie.
- Nie kurwa, zastanawiam się nad sensem życia... - sarknęłam i zmierzyłam ją groźnie, dając do zrozumienia, że wcale nie jestem zadowolona z tego, że przerwała mi cudowny sen, w którym strzelam hattricka Barcelonie.
- Przepraszam, że cię obudziłam, ale stwierdziłam, że muszę z tobą pogadać zanim dojedziemy na miejsce. - parsknęła śmiechem.
- Zamieniam się w słuch. - ziewnęłam i upiłam łyk coli.
- Musimy postawić sprawę jasno. Chodzi o Mario. - zaczęła i uśmiechnęła się zadowolona, widząc jak źrenice rozszerzają mi się na dźwięk jego imienia - Na ten wyjazd zgodziłam się głównie z twojego powodu. Nie chcę, żebyś wiecznie cierpiała i ryczała, kiedy zobaczysz go w telewizji. Starczy tej katorgi. Jedziemy tam po to, aby zbudować między wami nową relację i obiecuję, że zrobię wszystko, abyś z nim z powrotem była, rozumiesz? Tak więc żadnych sprzeciwów, wykrętów i Bóg wie czego jeszcze. Masz być silna pamiętasz? Kochasz go przecież, prawda? - ton jej głosu stał się nagle niezwykle poważny i opanowany. Wywierała na mnie naprawdę wielki wpływ. Miała zadatki na psychologa.
- Tak, kocham go...cholernie... - szepnęłam i opuszkiem palca wytarłam miejsce, w którym przed chwilą pojawiła się łza.
- No wreszcie. - uśmiechnęła się sama do siebie - Pamiętaj, że taka szansa może się już nie trafić. - dodała i słodko się uśmiechnęła.
- Taak, chyba masz rację. - powiedziałam i popatrzyłam za okno na umykające krajobrazy Niemiec.
- Kochanie ja mam zawsze rację.
- Wmawiaj sobie, wmawiaj. Ale nie mówmy wiecznie o mnie, przecież sam Mario tam mieszkać nie będzie. Tobie też przydałby się jakiś przystojniak. To na kogo zapolujesz? Reusa, Leitnera, Hummelsa? - podniosłam do góry brwi, oczekując jej reakcji.
- Wiesz... - jej policzki omiótł delikatny buraczek - Lewandowski jest wolny... - uśmiechnęła się nieśmiało.
- Ach no tak! Zupełnie zapomniałam o Robercie! Przecież on ci się podobał już za czasów Lecha Poznań! - zaśmiałam się.
- Mam nadzieję, że się uda. Cholernie mi na nim zależy... - posmutniała.
- Nie martw się, gwarantuję ci, że do Polski wrócimy u boku naszych przystojniaków. - powiedziałam, na co obie wybuchnęłyśmy śmiechem.
Do Dortmundu dojechałyśmy około siedemnastej. Hotel, w którym miałyśmy mieszkać wyglądał bajecznie. Był to wysoki, nowoczesny budynek, pomalowany kremową farbą, w dodatku niemalże cały oszklony. Krajobraz ożywiał przepiękny, zadbany ogród otaczający posesję. Tobias pomógł nam wnieść bagaże na recepcję. Odebrałyśmy klucze od niewysokiej, rudej recepcjonistki i udałyśmy się do pokoju, który był równie piękny jak i cały hotel.
____________________________________________________________
Wybaczcie, że taki krótki. Obiecuję poprawę w kolejnych rozdziałach, a ocenę pozostawiam wam. Pozdrawiam, Sognante.
no troszkę krótki xD
OdpowiedzUsuńale to nie zmienia faktu, że świetny ;D
next, szybciutko ;3
mi bardzo się podoba :) kiedy pojawi się kolejny?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie:
http://lukasz-julia-story.blogspot.com/
http://bvb-ada-story.blogspot.com/