niedziela, 9 czerwca 2013

5 - Her beautiful emerald eyes...

Obudziłam się tuż o świcie. Amelia, leżąca obok mnie jeszcze smacznie chrapała i nie przejmowała się tym, że niedługo mamy trening razem z reprezentacją. Zrzuciłam z siebie ciepłą kołderkę i wygramoliłam się z łóżka, aby rozprostować kości, głośno ziewając. Rozsunęłam szeleszczące, brązowe zasłony i weszłam na przestronny balkon. Moją twarz omiótł chłodny, rześki powiew wiosennego wiatru, rozrzucając ciemne, falowane włosy na boki. Nabrałam go w nozdrza jak najwięcej, po czym głośno wypuściłam. Dookoła mnie rozciągał się krajobraz Dortmundu. Wszędzie stały wysokie budynki, biurowce, do których prowadziły obszerne, zatłoczone ulice. Gdzieniegdzie dostrzegłam pojedyncze drzewa, które swoją naturalnością ożywiały nieco poszarzałą okolicę. Stojąc  tak i wpatrując się w senną scenerię Niemiec, przypomniała mi się Warszawa, pozostawiona gdzieś hen daleko. Dom rodzinny, rodzice, apartament, studia, pierwsza praca - rozdział pod tytułem "fatalna przeszłość" został zamknięty, by zrobić miejsce temu nowemu, lepszemu, który miał się zacząć tutaj w Dortmundzie. Dostałam od życia jeszcze jedną szansę, więc postanowiłam ją dobrze wykorzystać. Po tym krótkim przemyśleniu zatrzasnęłam szklane drzwi balkonowe, zaścieliłam swoją stronę łóżka i poszłam się przygotować do treningu. Wzięłam ekspresowy, 5-minutowy prysznic, założyłam klubowy, czerwony strój z nazwiskiem "Kochmańska" i liczbą 10 na plecach, a długie włosy zebrałam w kitkę. Z szafki wyciągnęłam pasujące czerwone getry z logiem naszego klubu oraz ulubione granatowe korki. Tak ubrana przejrzałam się w lustrze, dokonując ewentualnych poprawek.Kiedy wyszłam z łazienki, Amelia już wkładała swoje różowe kapcie i raz po raz głośno ziewała. Widząc moją osobę, delikatnie się uśmiechnęła i podniosła się do pozycji pionowej, aby mnie przytulić.
- Ty już gotowa? - dziwiła się - Przecież mamy jeszcze dużo czasu.
- Tak, ale wolałam wstać wcześniej i się uszykować. Chcę być przygotowana na przyjazd... no wiesz... - tu się zatrzymałam, czując jak moje policzki oblewa lekki rumieniec.
- No tak, zapomniałam. Dzisiaj przyjeżdża szanowny pan Gotze i trzeba wyglądać zabójczo! - wytknęła mi język i poszła do łazienki. Korzystając z chwili spokoju, wydobyłam z szafki mojego sfatygowanego laptopa i zaczęłam przeglądać różne strony, na które namiętnie wchodziłam, kiedy byłam w Polsce, jednak jak zawsze nic ciekawego nie działo się w mojej ojczyźnie, toteż szybko zamknęłam urządzenie.
- Idziemy na śniadanie? Umieram z głodu... - z łazienki wyłoniła się Amelia kompletnie ubrana i umalowana. Energicznie pocierała łokieć, w który jak przypuszczałam przed chwilą się uderzyła i uśmiechała się nieśmiało. Skinęłam twierdząco głową, zabrałam z łóżka klucze, by razem z przyjaciółką zejść na posiłek.
W sali jadalnej było niewiele osób. Przy bufecie kręciły się jakieś nieznajome postacie, a dookoła nie było widać żadnego piłkarza. Szybko pochłonęłyśmy przygotowane jedzenie i popędziłyśmy do 410, aby zerknąć co u chłopaków. 
Uderzyłam dwa razy w mahoniowe drzwi, ale kiedy za trzecim znów odpowiedziała mi cisza, postanowiłam wejść do środka. Wewnątrz pomieszczenia panował bałagan. Pod ścianami walały się nieposkładane ubrania, skarpetki i gdzieniegdzie butelki po piwie. Piłkarze natomiast niczego nieświadomi, spali sobie w najlepsze. Postanowiłyśmy ich obudzić, bo w końcu ile można bezczynnie leżeć w łóżku i się obijać?
Podeszłam do miejsca, w którym spał Wojtek i delikatnie trąciłam go w ramię, jednak ten  niewzruszony nawet nie drgnął. Walnęłam go ponownie, dokładając nieco więcej siły i dopiero wtedy zobaczyłam, że piłkarz się uśmiecha. Podniósł się na posłaniu, przeczesał włosy i ziewnął .
- Cóż za miła pobudeczka... - wydukał zaspanym głosem i wygramolił się z łóżka. Dopiero teraz zobaczyłam, że stoi przede mną w samych bokserkach. Widok prawie nagiego, nieziemsko przystojnego bramkarza nie zdarza się często, toteż szybko przeniosłam wzrok z jego umięśnionego torsu na sufit, aby ukryć ogarniające mnie zafascynowanie. Chłopak wzruszył ramionami, rzucił poduszką w Łukasza, szukającego ubrań w szafie i poszedł do łazienki, szurając nogami. Ja tymczasem usiadłam na skraju jego łóżka i przyglądałam się zaistniałej sytuacji. Robert siedział w samych spodniach naprzeciwko Amelii i rozmawiał z nią o jakiś bezsensach, Piszczek ścielił łóżko, a Kuby nigdzie nie było widać, więc sądząc po jego rozwalonych rzeczach treningowych udał się na małą przebieżkę.
Około godziny 9:00 cała reprezentacja zjawiła się na murawie Signal Iduna Park. Trener Fornalik bez chwili namysłu zgodził się, żebyśmy razem z chłopakami odbyły trening, więc po pięciu minutach organizacyjnych zaczęłyśmy biegać dookoła boiska. Reprezentanci byli niebywale wyluzowani i rozmawiali ze sobą, jak gdyby nigdy nic. Jeden drugiemu podtykał nogę, szturchał w plecy, popychał, zmuszając mnie do chwili zastanowienia nad tym, czy aby na pewno nie trafiłam do grupy przedszkolaków. Po skończonej rozgrzewce rozpoczęliśmy trening. Najpierw wykonaliśmy kilka podań pomiędzy sobą, zwody, slalomy wokół zawodników, odbijanie piłki główką, rzuty wolne i karne. Pod koniec Fornalik zarządził rozegranie szybkiego meczu pomiędzy piłkarzami. Podzieliliśmy się na dwie drużyny. Ja byłam razem z Amelią, Mierzejewskim, Tytoniem, Wawrzyniakiem, Boenishem i Piszczkiem, a w skład zespołu przeciwnego wchodził Szczęsny, Obraniak, Błaszczykowski, Lewandowski, Wasilewski, Dudka i Polański. Po gwizdku trenera rozpoczęliśmy grę. Bardzo szybko uporałam się z odebraniem piłki piłkarzowi z grupy Wojtka i popędziłam w stronę jego bramki, po drodze wymijając zaciekle broniącego się Dudkę. Piłka szybko potoczyła się do Amelii, która stała tuż przed Wasilewskim. Zwinnym ruchem podała ją do Łukasza, ale ten jak na złość został natychmiastowo sfaulowany przez Kubę. Nasza drużyna wznowiła grę od rzutu wolnego, jednak rozegrana piłka szybko została przechwycona przez króla strzelców. Biegłam co sił, aby wyprzedzić i uniemożliwić Lewandowskiemu wykonanie kontrataku. Niestety moje umiejętności piłkarskie okazały się przy nim zbyt słabe, bo po chwili leżałam plackiem na podłożu, ze złością patrząc jak Robert strzela bramkę.
Zadowolony podszedł w moją stronę i pomógł mi wstać. Obrzuciłam go pogardliwym spojrzeniem i mruknęłam jakieś przekleństwo pod nosem, chcąc wyładować wezbraną we mnie złość. Ponownie zaczęliśmy od środka. Postawiłam sobie za punkt honoru strzelenie tego przeklętego gola, aby pokazać, że ja też potrafię zabłysnąć na boisku. Bez trudu zabrałam piłkę Polańskiemu i sprawnie wyminęłam Obraniaka, kierując się do bramki wroga. Kątem  oka zauważyłam, że z lewej strony w zawrotnym tempie wyłania się Amelia, nieco blokowana przez Dudkę, a po prawej stronie czai się Lewandowski. Postanowiłam działać samodzielnie. Przyspieszyłam nieco, kopiąc piłkę tuż przy sobie i kiedy znalazłam się w dostatecznej odległości uderzyłam w nią jak najmocniej, czekając na rozwój wydarzeń. Wojtek wygiął się w łuk, chcąc zatrzymać przedmiot, ale jego ręce nawet go nie musnęły. Zdobyliśmy punkt, za który zostałam przygnieciona do ziemi, w przypływie radości kolegów z drużyny. Wiedziałam, że to będzie bardzo zacięta, lecz zrównana walka, ale nie chciałam poprzestać na jednym celnym trafieniu. Musiałam się popisać i ustawić nas na wygranej pozycji.

Mario

Mijając szare, lekko oświetlone ściany korytarza słyszałem jak trener polskiej reprezentacji wydziera się na swoich podopiecznych. Domyśliłem się, że rozgrywają między sobą luźny mecz i jak zwykle popełniają przy tym kupę błędów. Kiedy doszedłem do skraju boiska odłożyłem torbę treningową na ziemię i zacząłem intensywnie śledzić przebieg gry. W pewnym momencie zauważyłem, że między kolegami krążą dwie dziewczyny w strojach piłkarskich i dobierają się do bramki przeciwnika. Jedna z nich z liczbą 10 na plecach sprawnym ruchem zabrała piłkę bodajże Wasilewskiemu i szerokim łukiem omijając Błaszczykowskiego, strzeliła pięknego gola. Widziałem jak w przypływie radości podbiega do swojej koleżanki i stuka się z nią ramieniem, dokładnie tak samo jak ja z Marco, który w tamtym momencie popatrzył na mnie pytająco z lekką dozą zdezorientowania. Owa nieznajoma była prawdopodobnie najpiękniejszą dziewczyną, jaką miałem okazję do tej pory widzieć. W jej nieziemsko głębokich, zielonych oczach, które bez zastanowienia porównałbym do najjaśniejszego szmaragdu, zaigrały tajemnicze iskierki szczęścia. Uśmiechała się do siebie zadowolona, ukazując szereg białych niczym perły różańca zębów i zamaszyście pocierała kolano, w które prawdopodobnie została przed chwilą uderzona. Po tej krótkiej chwili mogłem bez wątpienia stwierdzić, że jest idealna w każdym calu, piękna jak anioł i cholernie uzdolniona, otoczona dyskretną pięknością.
Zabrała z boiska swoją torbę i ruszyła dziarsko w stronę wyjścia, żywo rozmawiając ze swoją koleżanką. Po chwili dołączył do nich także Szczęsny, który zarzucił na nią swoje silne ramię, przyciągnął do siebie i ze śmiechem   powiedział jej coś na ucho. 



Gabriela

Szliśmy raźno w trójkę powoli schodząc z boiska i gadaliśmy o jakiś idiotyzmach. Razem z Amelią nabijałyśmy się z Wojtka, sądząc, że nie można go określić mianem bramkarza, bo wpuścił piłkę, kopniętą przez dziewczynę. Kiedy doszliśmy do ławek dla graczy rezerwowych, stanęłam jak wryta. Przede mną stał Mario. Wszędzie rozpoznałabym ten przepiękny uśmiech, niezgłębione, ciemne oczy i melodyjny głos. Poczułam jak niewinne łzy zbierają mi się w kącikach oczu i cisną się na policzki. Amelia delikatnie ścisnęła mi dłoń w geście namawiającym do wykonania jakiegoś ruchu. Wzięłam głęboki wdech, przeganiając natarczywie przypominające się o sobie wspomnienia i perfekcyjnie po niemiecku przedstawiłam się:
- Jestem Gabriela, a to moja przyjaciółka Amelia. Nie wiem czy Klopp was poinformował, ale będziemy waszymi paniami psycholog przez miesiąc w ramach praktyk. 
- Miło poznać. - odrzekł. - Trener coś tam wspominał, ale szczerze mówiąc spodziewaliśmy się raczej jakiś dwóch pomarszczonych babci w ogromnych okularach, niż pięknych dziewczyn.Cóż, miła niespodzianka. Mam nadzieję, że będzie  nam się dobrze pracowało. - dokończył, nieziemsko się uśmiechając.
Przywitałyśmy się z pozostałymi piłkarzami Borussii oraz trenerem i już miałyśmy udać się do pokoi, kiedy Mario nas zatrzymał.

- Może wpadniecie później do nas? Moglibyśmy się  bliżej  poznać...eee... skoro mamy razem pracować.. - powiedział zakłopotany. - Nasz pokój to 408. - dodał, drapiąc się po głowie.
- Dzięki, bardzo chętnie przyjdziemy. Zjawimy się około 15. - odpowiedziałam z uśmiechem i ruszyłam w kierunku wyjścia. 

Mario

Odetchnąłem z ulgą, kiedy Gabriela się zgodziła. Prawdę mówiąc cholernie mi się spodobała. Zadowolony wszedłem do szatni, w której przebierali się już chłopacy z drużyny. Bez słowa zająłem swoje miejsce pod oknem i zacząłem przygotowywać się do treningu.
- Niezła sztuka z tej Gabrieli, nie? - usłyszałem głos Hummelsa, który wiązał swoje żółte korki.
- Noo. - przytaknął mu Grosskreutz. - Z taką panią psycholog to ja mogę mieć do czynienia. Ciekawe czy ma czas po godzinach... - wszyscy wybuchnęli obrzydliwym śmiechem na brzmiącą dwuznacznie wypowiedź pomocnika. 
- Ej Kev pilnuj się, bo zaraz oberwiesz od Mario. Podoba ci się nasza Gabrysia, nie? - zwrócił się do mnie Lewandowski.
- Skąd takie przypuszczenia? Chłopaki dajcie spokój... - zmarszczyłem brwi, wyraźnie zdenerwowany tą całą zaistniałą sytuacją. 
- Oj wyluzuj, jest twoja, pierwszy do niej zagadałeś. Ale jak już ją przelecisz, to daj znać! - zaśmiał się Marcel, któremu po chwili zawtórowała cała drużyna.
- Jesteście pierdolnięci, innych tematów do rozmów nie macie? Walcie się... - warknąłem w kierunku kolegów i wyszedłem z szatni ze złością trzaskając stalowymi drzwiami.

____________________________________________________________________

I jak się wam podoba piąteczka? :) Nalegaliście na spotkanie Gab i Mario, więc oto jest. Ja osobiście jestem z tego rozdziału zadowolona ^^ A jak emocje po piątkowym meczu? Też byliście tak wkurzeni? Bo mnie osobiście roznosiło, kiedy patrzyłam na wynik...
Kolejny rozdział powinien pojawić się 14 czerwca, bo wtedy oceny roczne będą już w większości wystawione i będę miała czas na opowiadanie <3

Trzymajcie się ciepło i komentujcie, kocham was :* Sognante

5 komentarzy :

  1. Rozdział fajny, jak zwykle! :*
    Mam jedno pyt czy Mario ją rozpoznał czy nie ? :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Mraśny :* uwielbiam twoje opowiadania. Mimo, że nie znam wszystkich piłkarzy, bo się nimi nie interesuje, coraz bardziej mnie w to wciągasz, kobieto ! :) dawaj next ! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ( zapomniałam dopisać do wrześniejszego komentarza ) Już nie mogę doczekać się piątku 14 ;) mój blog http://youneverlove.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny :D pojawi się dzisiaj następny?

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy będzie następny?

    OdpowiedzUsuń