Prawdę mówiąc byłam wniebowzięta, kiedy Mario spytał, czy do nich przyjdziemy. Od tamtego momentu na mojej twarzy siedział szczery uśmiech, który zwiastował dobre samopoczucie. Cieszyłam się jak małe dziecko, które dostało lizaka na myśl o tym, że mam u niego szanse, ale uważam, że była to radość uzasadniona. Dodatkowo idąc korytarzem, zarażałam swoim optymizmem każdego, kto mnie minął. Czułam się cholernie usatysfakcjonowana. Weszłam do naszego pokoju, rzucając torbę treningową w kąt i położyłam się na łóżku. Po upływie paru minut z łazienki wyszła Amelia, paradując w pełnej okazałości w białym, kusym ręczniku i z turbanem na głowie.
- Co się tak szczerzysz jak głupi do sera? - spytała, wybuchając ironicznym śmiechem.
- Ty też byś się szczerzyła, gdybyś właśnie rozpoczęła nowy rozdział swojego życia w tak perfekcyjnym stylu! - odparłam i znowu się uśmiechnęłam.
- To nie pozostaje mi nic innego, jak cieszyć się twoim szczęściem!- podbiegła do mnie, składając delikatnego buziaka na policzku.
Szybko ściągnęłam z siebie spocony strój piłkarski i wskoczyłam pod zimny prysznic. Maleńkie, chłodne strużki wody, przyprawiające mnie o dreszcze całkowicie zregenerowały zmęczone treningiem ciało. Narzuciłam ręcznik, włosy związałam w warkocz i wyszłam z pokoju. Widok, który tam zastałam całkowicie zbił mnie z tropu. Zbił - to za mało powiedziane, zszokował. Na wielkim łóżku siedział Mario, Marco, Robert i Wojtek, który mierzyli mnie zboczonym, obrzydliwym spojrzeniem w którym dostrzegłam nutkę ... zafascynowania (?). Na pewno nie był to przyjemny moment. Z krępacji ścisnęłam mocniej ręcznik i dwukrotnie zamrugałam. Im tylko jedno w głowie...
- Co...wy...tutaj...do...cholery... - wysyczałam przez zęby, patrząc na nich ze złością.
- Eee... nie chciało nam się czekać na ciebie, więc chłopaki wymyślili, żebyśmy przyszli do was. Mówiłem im, że to niedobry pomysł, że będziesz zła, że... że... - Mario próbował jakoś załagodzić sytuację, ze zdenerwowania co chwila przeczesując włosy. - Bardzo się gniewasz?... Nie miało tak wyjść...
Wyglądał cholernie słodko taki skrępowany, że miałam ochotę do niego podejść i przytulić z całej siły, co z pewnością wywołałoby u niego spore zdziwienie.
- Nie, nie jestem zła, tylko proszę was, dajcie mi się ubrać... - westchnęłam i z dezaprobatą pokręciłam głową. Zdjęłam z szafki ubrania i pomaszerowałam z powrotem do miejsca, w którym teraz było pełno pary, pełznącej po lustrze. Narzuciłam na siebie jeansową koszulę, czarne rurki i białe conversy, a stylizację dopełniłam czerwonym full capem. Zrobiłam lekki makijaż i wróciłam do piłkarzy, siadając między dwoma Niemcami.
- To może opowie nam pani coś o sobie, pani psycholog? - zaśmiał się Wojtek i wlepił we mnie wzrok.
- Skoro nalegacie, niech będzie - odchrząknęłam cicho.
- To czym się interesujesz? - do rozmowy wtrącił się Marco.
- Głównie piłką nożną i fotografią, ale bardzo też lubię zwierzęta - uśmiechnęłam się do niego.
- A który klub lubisz najbardziej? Borussię? - zagadał Mario.
- Tak, jestem jej fanką odkąd skończyłam 10 lat - odparłam zadowolona - A od 5 roku życia gram w piłkę i muszę przyznać, że jestem dosyć dobra w te klocki. - dodałam z szyderczym uśmiechem.
- To mieliśmy szansę zauważyć na treningu! Jesteś naprawdę niesamowita! - przyznał Wojtek i posłał mi ciepły uśmiech, którego po prostu nie dało się nie odwzajemnić.
- Dobra oszczędźcie dziewczynie tych komplementów, bo za chwilę się zarumieni - Marco puścił oczko w moją stronę.
W chwilę później do pomieszczenia wparowała Amelia, cała obładowana reklamówkami z różnych sklepów odzieżowych. Wyglądała jakby, przemierzyła wzdłuż i wszerz całe Niemcy, chociaż tak naprawdę wyszła tylko na niewinne zakupy.
- Wy tu sobie gadu-gadu, a ja wlokę się przez pół Dortmundu sama z tymi ciężkimi torbami i nikt nie raczy mi pomóc. - bąknęła, odstawiając zdobycze na ziemię.
- Po co to wszystko kupiłaś? - zdziwiłam się. - Będziesz miała więcej bagażu do dźwigania. - zauważyłam.
- A zastanów się w czym pójdę na dzisiejszy bankiet? Nie wzięłyśmy przecież żadnych sukienek ani szpilek... - odparła zdenerwowana.
- Jaki bankiet? O czym ty mówisz?
- Nie powiedzieliście jej? - Amelia rozpaczliwie rozłożyła ręce. - Dzisiaj wieczorem jest mała impreza, na której klub świętuję ostatnią wygraną... - wyjaśniła, zwracając się do mnie.
- ... i właśnie dlatego tutaj przyszliśmy, ponieważ Mario bardzo chciał, żebyś z nim poszła... - dokończył za nią Robert, uśmiechając się od ucha do ucha.
Niepewnie popatrzyłam na młodego Niemca, który odetchnął z ulgą, jakby bał się sam mi to oznajmić.
- To zgodzisz się? - spytał nieśmiało, obdarzając mnie jednym ze swych najpiękniejszych uśmiechów, który doprowadzał mnie do czystego szaleństwa.
- Jak mogłabym się nie zgodzić! Bardzo dziękuję za zaproszenie! - powiedziałam i przytuliłam go, na co reszta kolegów popatrzyła po sobie znacząco.
Około dziewiętnastej do drzwi naszego pokoju ponownie zapukał Mario i Robert. Obaj wyglądali nieziemsko przystojnie. Wygładziłam przód kremowej sukienki, którą miałam na sobie i spojrzałam na Gotzego.
Ten wyciągnął w moim kierunku ramię i powoli zaprowadził mnie do sali. Wokoło dudniała klasyczna muzyka, kręcili się rozmaici ludzie w garniturach, a w powietrzu zawisł smakowity zapach dań, przygotowanych specjalnie dla ważnych gości. Poczułam się jak księżniczka, która przyszła na ucztę do pięknego zamku. Nigdy nie byłam nad wyraz bogata, więc takie rzeczy wywierały na mnie spore wrażenie.
Razem z Mario, Amelią i resztą drużyny usiedliśmy w kącie przy sporym stole. Chłopacy od razu poszli po coś do zjedzenia, a moja przyjaciółka zaczęła prowadzić luźną rozmowę z Lewandowskim. Ja również wymieniłam kilka zdań z moim towarzyszem, jednak naszczęście szybko przerwał to nadchodzący Szczęsny z półmiskiem wypełnionym krewetkami.
- Bon appétit! - powiedział z francuskim akcentem i uśmiechając się, usiadł do stołu.
Kiedy skończyliśmy jeść, ludzie zaczęli wychodzić na parkiet. Część z nich, ku mojemu zdziwieniu, była już nieźle wstawiona, czego nie spodziewałam się po tak prestiżowych bankietach. Wojtek rytmicznie podrygiwał razem z Robertem i Am do jakiejś wesołej piosenki, Mats i Marco żywo dyskutowali o przyszłym sezonie piłkarskim, Roman i Illy zabawiali panienki, a ja siedziałam z Mario przy stole i wpatrywałam się w tę kolorową scenerię. W pewnym momencie z głośników zaczęły leniwie wypływać dźwięki pięknej, wolnej piosenki. Zauważyłam, że większość mężczyzn nisko pokłoniła się swoim partnerkom, chcąc zaprosić je w ten sposób do tańca. Robert także wykonał ten ruch, by już po chwili sunąć po parkiecie z Amelią. Falujące w ruchu falbany drogich sukni, balony podwieszone do sufitu, kołysane przez nocny wiatr, delikatna piosenka, wypełniająca ogromną salę, to wszystko harmonizowało ze sobą i scalało w całość, swym bajecznym widokiem przyprawiając mnie o zachwyt. Przez chwilę zapragnęłam by tak jak te wszystkie piękne panie unieść się w rytm muzyki u boku przystojnego mężczyzny. Moje życzenie prędko zostało spełnione, bo niemal w tym samym momencie Mario wstał z miejsca i uśmiechając się czarująco, powiedział:
- Pozwoli pani psycholog, że zaproszę panią do tańca?
Na te słowa, wypowiedziane tak ponętnie w oka mgnieniu ciśnienie gwałtownie podskoczyło mi w górę, a z klatek upchniętych w moim brzuchu, wyfrunęło tysiące motyli. Niesamowite uczucie.
Skinęłam głową na znak, że się zgadzam i poszłam za Niemcem na parkiet.
Chłopak położył ręce na moich biodrach i przycisnął mnie do siebie tak, że jego obłędny zapach wypełnił całe moje ciało. Rozluźniłam się nieco, splatając dłonie na jego karku i zaczęłam kołysać się w rytm powolnej piosenki. Jego ciemne, głębokie oczy i oszałamiający uśmiech dodatkowo podsycały panującą atmosferę. Miałam wrażenie, że zawisłam wysoko nad ziemią, stawiając czoła grawitacji. Wszystkie zbędne w tamtym momencie myśli ulotniły się z mojej czaszki, pozwalając w pełni oddać się tej niezwykłej chwili. Lada moment Mario przysunął mnie jeszcze bliżej tak, że nasze twarze dzieliło dosłownie kilka centymetrów. Kilku chłopaków z drużyny zatrzymało się, by popatrzeć jak tańczymy w samym środku sali. Niektórzy z nich złowieszczo się uśmiechali, snując w głowach nieprzyzwoite scenariusze dotyczące naszej dwójki, a inni wydawali z siebie cichutkie "Uuu...". Tak bardzo chciałam, aby chwila ta trwała wiecznie, jednak prysła jak bańka mydlana tuż po zakończeniu melodii. Gotze ukłonił mi się nisko i odprowadził do stołu, aby dołączyć do rozmowy. Amelia uśmiechnięta siedziała wtulona w ramię Lewego i przyglądała mi się z niepokojem. Widziała, że jestem rozpromieniona, co nie zdarzało się u mnie często, ale widać było, że ta rosnąca radość ducha troszeczkę ją niepokoi.
- Gabi, wszystko okej? - spytała półszeptem, chcąc nie zwrócić na siebie zbytniej uwagi.
- Tak, tak, nigdy nie było lepiej. - odpowiedziałam jak w transie.
- Jesteś pewna? Może wyjdziemy na chwilę na zewnątrz? - nie dawała za wygraną.
- Dobrze.
Kiedy dziewczyna wyswobodziła się z ramion przystojnego napastnika, wzięła mnie pod rękę i skierowała się do ogrodu. Na niebie świeciły bladym światłem, drobniutkie gwiazdy, a w powietrzy unosił się odurzający zapach nocy. Przysiadłyśmy na niskiej ławeczce, wpatrując się w lustro wody, odbijającej srebrzysty blask księżyca, spowitego w półmroku.
- To on ci tak zamroczył w głowie? - dziewczyna zmarszczyła brwi i spojrzała na mnie tak, że w jej oczach dostrzegłam własne odbicie.
- A jak myślisz? Kocham go nadal... - odrzekłam.
- To dobrze... Widzę, że jesteście na dobrej drodze. Tylko wiesz... Bez wygłupów na początek. - dała mi kuskańca w bok.
- Dziękuję - uścisnęłam ją - A teraz lepiej idź już do swojego Romea, bo ten pewnie usycha z tęsknoty do ciebie. - dodałam z uśmiechem.
- "Przyjdź nocy czuła, cicha, czarnobrewa, daj mi Romea
A kiedy już umrę, weź go i potnij na małe gwiazdeczki,
co tak upiększą twych niebios oblicze,
że świat cały zakocha się w nocy i czcić przestaną jaskrawy blask słońca..." - wyrecytowała ze śmiechem i pobiegła w stronę sali.
Rozsiadłam się wygodniej na ławeczce i na moment przymknęłam oczy, by zanurzyć się w obezwładniającej ciało ciszy. Wtem poczułam czyjś niesamowity, ciepły oddech na dekolcie i silne ręce na biodrach. Osobnik położył mi głowę na ramieniu szepcząc:
- Dlaczego wyszłaś? Źle się czujesz?
Obróciłam się, by móc przyjrzeć się twarzy właściciela nieziemskiego głosu. Jak się domyślałam, za mną stał Gotze. Uśmiechał się ponętnie, powodując tym samym niekontrolowane dreszcze przeszywające moje ciało. Nie mogłam się na niego uodpornić i kiedy tylko był w pobliżu paraliżował mnie swym widokiem, głosem, stylem bycia i chociaż tak bardzo chciałam wreszcie zachowywać się normalnie to i tak to wszystko działo się podświadomie.
Niezrażony nieuzyskaniem odpowiedzi, usiadł tuż obok mnie i zaczął bawić się guzikami od żakietu. Czułam jego oddech na ramionach i przenikliwe spojrzenie na twarzy. Poziom euforii nieustannie wzrastał.
- Mówisz pięknie po niemiecku, wiesz? - wyrwało mu się podczas oględzin pojedynczych kosmyków moich niesfornych włosów.
- Dziękuję, miło słyszeć. - odpowiedziałam niczym wyrwana z amoku.
- Co jest tego przyczyną? - nie dawał za wygraną. Wdrażał się w temat, którego tak bardzo nie lubiłam poruszać, bo jego konsekwencją była historia o nim jako o niedoszłym kochanku... Historia, która wywoływała silny ból w sercu i strumienie łez wylewanych nad umywalką w łazience...
- Matka jest Niemką - wyjaśniłam. - Przez połowę mojego nędznego życia mieszkałam w Niemczech i tam się wychowywałam. Chodziłam do niemieckiej szkoły, szkółki piłkarskiej, bywałam u rodziny, więc chcąc nie chcąc język musiałam znać. Potem co jakiś czas jeździliśmy tam regularnie, żebym mogła doszlifować swoje umiejętności - dodałam i odetchnęłam ciężko.
- A związałaś się kiedyś z jakimś Niemcem skoro tak często tam bywałaś? - spytał od niechcenia.
- Tak, ale jest to dla mnie cholernie drażliwy temat dlatego wolałabym o tym nie mówić... Przepraszam. - wypowiedziałam drżącym głosem, czując jak moje policzki stają się dziwnie piekące, a w oczach zaczynają zbierać się łzy.
- Wybacz, tak jakoś mi się wymsknęło. Doskonale rozumiem twoją reakcję, nie powinienem był w ogóle rozdrapywać tego tematu ... - tłumaczył się zakłopotany, widząc jaki to wpływ wywarło na mnie jego pytanie.
- W porządku - odparłam ściszonym tonem i ukryłam twarz w dłoniach, które bardzo szybko stały się wilgotne.
Mario widząc moje zachowanie objął mnie ramieniem i przytulił do siebie, chcąc jakoś w ten sposób pocieszyć moją osobę. Drżącymi dłońmi oplotłam jego szyję i trwałam w tym uścisku dopóki cierpienie całkowicie nie odpuściło. Nagle usłyszeliśmy przenikliwy dźwięk rozbijanego o posadzkę szła i w drzwiach stojącego...
__________________________________________________________________
ZABIJCIE MNIE ZABIJCIE MNIE ZABIJCIE MNIE
Wiem, że rozdział miał być dodany dawno temu, ale tyle spraw mnie przytłoczyło, że kompletnie straciłam chęć do kontynuacji tego opowiadania. Wystawianie ocen, problemy z koleżankami, zakup świnki morskiej, remont. To wszystko zajęło więcej czasu niż przewidywałam przez co odechciało mi się pisać. Dopiero po obejrzeniu fantastycznej ekranizacji "Romea i Julii" na polskim stwierdziłam , że muszę znowu coś napisać, bo w głowie nadal huczy mi postać Gabi i Mario. Kocham was, kocham ten blog i kocham Borussię. Między innymi dlatego zdecydowałam się powrócić. Mam nadzieję, że jest ktoś kto to jeszcze czyta i czeka na kolejne części. Siódemka powinna pojawić się na dniach, jednak nie powiem dokładnie kiedy, bo niedługo wyjeżdżam i nie wiem kiedy będę mogła napisać ponownie. W każdym razie POWRÓCIŁAM i nie opuszczę was do śmierci. Kocham mocno, Sognante < 3
PS Jak się podoba nowy wystrój bloga? Ja jestem maksymalnie dumna z nagłówka, bo w tych sprawach jestem totalnie zielona : D
No nareszcie *.* Rozdział jest boski, tylko dziwi mnie, że on jej nie poznał xD Jest aż takim idiotą? Czekam na następny rozdział, nie każ mi czekać, bo zabiję ^^
OdpowiedzUsuń*~*
Zapraszam do mnie na rozdział XI ;P
http://walka-z-losem.blogspot.com/
Heh, wszystkiego dowiesz się w następnym rozdziale, jeżeli chodzi o Mario : D
Usuń+ Jak znajdę chwilę, na pewno wpadnę, dziękuję za komentarz : *
Cudowny, jak każdy inny <3
OdpowiedzUsuńbardzo dziękuję < 3
UsuńŚwietny x100000!! Boski! Cudowny! Kocham Mario! <3 Też mam świnkę morską! <3<3<3
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta!
Dziękuję < 3 pozdrów świnkę ode mnie : *
Usuńkto? kogo oni tam zobaczyli?
OdpowiedzUsuńnie wolno kończyć w takim momencie ;P
świetny ♥
czekam na kolejny <3
wiem, wiem też nie lubię takich zakończeń, przeczekacie :)
Usuńdziękuję < 3
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń