- Konie-e-c impr-ee-zy mo-oo-je gołąbeczki.. - wydukał w naszą stronę i gwałtownie zachwiał się w drzwiach. Mario podszedł do kolegi, wziął go pod rękę i rzucił w moją stronę:
- Zaprowadzę go do pokoju, bo ten pijak jeszcze gdzieś upadnie pod schodami. Spotkajmy się za dziesięć minut pod stołówką.
Skinęłam tylko głową i wstałam z miejsca, energicznie pocierając zdrętwiałe z zimna ramiona. Weszłam do sali, w której unosił się zapach potraw, przytłaczany przed odór papierosów, alkoholu i potu. Pijani mężczyźni zataczali błędne koła wokół stolików lub zabawiali nieśmiesznymi kawałami swoje partnerki. W rogu dostrzegłam Matsa i Marcela, którzy drżącymi dłońmi wypijali kolejne kieliszki wódki, Marco i Moritza, grających w karty i Kevina, śpiącego na jednym z foteli. Pokręciłam z niezadowoleniem głową i idąc w ślady Mario, odholowałam każdego po kolei do pokoju. Było już grubo po pierwszej, kiedy spotkałam się z chłopakiem w wyznaczonym miejscu.
- Padam z nóg, możemy już iść? - spytałam ściszonym tonem, czując jak resztki sił się ze mnie ulatniają.
- Myślę, że tak, ale jest jednen problem... - odparł.
- Jaki to?
- Wszystkie pokoje są zajęte, z wyjątkiem mojego. W waszym śpi Robert z Amelią... Nie pytaj dlaczego... - na te słowa zaśmiałam się w duchu, wiedząc, że prędzej czy później z ich chorej znajomości wyniknie jakaś nieprzyjemna niespodzianka.
- Czyli musimy spać w jednym lokum razem, tak? - wywnioskowałam zrezygnowana.
- Na to wychodzi - odpowiedział. - Mam tylko nadzieję, że ci to nie przeszkadza...
- Nie, skąd taki pomysł? Chodźmy już, bo zaraz zasnę na tych schodach... - jęknęłam, na co niemiec wziął mnie na ręce i zaniósł do pomieszczenia, mimo moich nieustających protestów.
Jego pokój znajdował się na trzecim piętrze, także droga do niego była całkiem długa, zważywszy na informację o awarii widny.
Jako pierwsze w oczy rzuciło mi się ogromne małżeńskie łóżko, dokładnie takie jak w naszym pokoju. Zajmowało prawie całą wolną przestrzeń, jednak widać było, że ta obszerność zwiastuje wysokie poczucie komfortu . Ściany i posadzka otulone były łagodnym, jasnym beżem z akcentami brązu. Wąskie okna i drzwi balkonowe, szafa w rogu i piękna łazienka - wszystko było ustawione w odpowiednim miejscu tak, aby dobrze spełnić swoją funkcję. Usiadłam na jednym z pojedynczych posłań, na których zapewne spał jeden z reszty stacjonujących tam piłkarzy i przyglądałam się, jak Gotze wyjmuje swoje rzeczy z szafy.
- Wejdę na pięć minut do łazienki. Możesz w tym czasie skorzystać z komputera. - puścił do mnie oczko i wyszedł do toalety.
Zerknęłam w kierunku IMaca, leżącego na kwiecistej pościeli nie miałam jednak siły by go do siebie przysunąć, nie mówiąc już o włączaniu. Zrezygnowana opadłam na łóżko i w przypływie nudy, zaczęłam liczyć żarówki w pięknym żyrandolu, wiszącym tuż nad moją głową.
W chwilę później w pokoju z powrotem zjawił się Niemiec, bez krępacji paradując przy mnie w samych bokserkach. Oczywiście mój nieznośny wzrok od razu powędrował na jego umięśniony tors. Szybko odwróciłam głowę w przeciwnym kierunku, wyraźnie przytłoczoną bliskością takiego ideału.
- Pożyczyłbyś mi jakąś swoją bluzkę? - spytałam niepewnie,wstając z łóżka- Moja została w pokoju... - wyjaśniłam.
- Jasne, trzymaj. - zaśmiał się, rzucając we mnie swoją koszulką meczową.
Skierowałam się do łazienki, szczelnie zamknęłam jej drzwi, chcąc zabezpieczyć się przed niemoralnymi pomysłami piłkarza i weszłam pod gorący prysznic, który trwał prawie kwadrans. Kiedy na ciele nie był już ani jednej kropelki wody narzuciłam na siebie żółto-czarną koszulkę z napisem Gotze i liczbą 10 na plecach, która obłędnie pachniała drogimi, subtelnymi perfumami.
- Do twarzy ci w moich ciuchach - powiedział napastnik, kiedy z powrotem pojawiłam się w pokoju. - Ich długość też jest dla ciebie odpowiednia... - zaśmiał się cwaniacko, cały czas badając mnie wzrokiem od stóp do głów.
- Jesteś debilem. - parsknęłam, obciągając skrawek materiału sięgającego mi ledwo do połowy ud.
Mario poklepał miejsce obok siebie, zachęcając mnie tym samym do położenia się przy nim. Uśmiechnęłam się delikatnie i zajęłam wyznaczoną część łóżka. Piłkarz popatrzył na mnie z niedowierzaniem, pokręcił głową i zredukował dzielącą nasze ciała odległość do minimum tak, że stykaliśmy się ramionami, a ta bliskość wywołała u mnie falę ekscytacji. W pewnej chwili naszła mnie dziwna myśl. Poczułam jak moje powieki stają się coraz cięższe, oczy same się zamykają, chcąc odpocząć od codziennego zgiełku i harmideru...
- Mogę użyczyć twojego ramienia? - spytałam półgłosem, oszołomiona swoją śmiałością.
- Bierz co chcesz. - zaśmiał się i przytulił się do mnie.
Tak ułożona momentalnie dałam się porwać silnym dłoniom Morfeusza.
Mario
To była zdecydowanie najprzyjemniejsza chwila, jaka miała mnie okazję spotkać podczas pobytu "pani psycholog" w Dortmundzie. Ja, Gabriella, jedno łóżko, ta bliskość. Chociaż nie chodziło tutaj wcale o jakieś nieprzyzwoite sceny, które nasuwają się na myśl osobie, która ma zaszczyt o tym usłyszeć, to czułem się spełniony i zadowolony. Prawdę mówiąc byłem nią cholernie zauroczony, można nawet powiedzieć, że głęboko zakochany. Odkąd przyjechałem na trening wiedziałem, że jest dziewczyną o idealnym dla mnie usposobieniu, charakterze i wyglądzie.
Te piękne szmaragdowe oczy, skrywane pod wachlarzami rzęs w nocy i w pełni odkryte za dnia, jasna niczym u porcelanowej lalki twarz, burza ciemnych włosów, melodyjny głos, łagodne usposobienie, miłość do footballu i otaczającego świata dogłębnie mnie fascynowały. Płacz, łzy, które uroniła tej nocy w ogrodzie były jak nóż wbity w serce.
Kompletnie odbiegały od codziennego wyglądu i zachowania pięknej istoty, wzbudzając gorycz i żal, wzbudzając wszechogarniający smutek. Te gorzkie łzy zdecydowanie przeważyły szalę mojego progu współczucia, momentalnie uruchamiając zew empatii.
Żywiłem maksymalną odrazę do chłopaka, który ją tak mocno zranił, że nie mogła wydusić choćby słowa o wydarzeniach sprzed lat...
W pewnym momencie coś mnie tknęło, coś zawrzało w głowie przywracając wspomnienia. Przewertowałem zawartość mózgu, szukając w nim odpowiedzi na dziwnie, znikąd zaistniałe pytanie... Kim był ten chłopak?
Niemcy, 10 lat, polka, piłka nożna, zranione serce, piękne włosy, głębokie oczy, ujmujący uśmiech, melodyjny głos - te wszystkie rzeczy, określające Gabrielę...
Nie... to nie może być prawda... to nie może...
Zdenerwowany wydobyłem spod łóżka obszerną walizkę i zacząłem przerzucać w niej ubrania, chcąc odnaleźć uparcie poszukiwany album ze zdjęciami. Kiedy dłonią namacałem kształt przedmiotu, położyłem go przed sobą i energicznie zacząłem przewracać poszczególne strony. W końcu znalazłem to, co mnie interesowało.
Moim oczom ukazała się fotografia, przedstawiająca Gabrysię, mnie i piękną plażę w tle.
- To my... - szepnąłem do siebie, z niedowierzaniem wpatrując się w obrazek.
Wyjąłem zdjęcie z folii zabezpieczającej i przeczytałem napis na odwrocie. Jego litery głosiły:
Mario i Gabriella, Czarnogóra, rok 2008.
- Nasze ostatnie wspólne wakacje... - mruknąłem i ze złością cisnąłem albumem w ziemię.
Jak mogłem być takim idiotą? Jak mogłem ją tak zranić? Dlaczego pozwoliłem jej zaufać, by po krótkim czasie bez skrupułów zostawić?Dlaczego tak późno sobie o tym przypomniałem? Dlaczego ta kariera tak uderzyła mi do głowy? Dlaczego w porę nie oprzytomniałem?
Zbyt wiele pytań bez oczywistej odpowiedzi...
Ona cierpiała przeze mnie. Byłem przyczyną ogarniającego ją bólu, cierpienia i smutku. Zimny palant, który postawił na sławę i pieniądze, pozostawiając to, co go najlepsze w życiu spotkało - kochającą do granic możliwości dziewczynę.
Nagle wszystkie związane z nią wspomnienia odkurzyły się i stanęły ze mną twarzą w twarz. Nasza pierwsza randka, pierwsza kłótnia, jej mecze, moje mecze, chodzenie do kina, wyjazdy nad morze...
Dlaczego to wszystko było tylko cholerną przeszłością? Czy w ogóle realne jest odbudowanie naszej relacji i zaczęcie wszystkiego od nowa? Czy nasze uczucie przetrwało, mimo że odeszliśmy od siebie? Czy Gabi zaufa mi jeszcze raz ? Cała przyszłość leży teraz w moich rekach. Muszę się mocno postarać, aby na nowo odbudować jej zaufanie i przywrócić to, co tak bezmyślnie zostawiłem...
Gabriela
Lekkie, delikatne promienie słońca wnikające do pomieszczenia wybudziły mnie ze snu. Niechętnie otwarłam to jedno oko, to drugie by z perspektywy nowego dnia zmierzyć się z rzeczywistością. Podnisołam się do pozycji pionowej, chcąc obrzucić pokój nieco dokładniejszym spojrzeniem i dopiero wtedy zauważyłam, że jestem sama. Obok mnie w miejscu, w którym w nocy spał Mario, leżała tylko tacka z naleśnikami i kawą oraz niewielkich rozmiarów karteczka z pośpiesznie wykonanym liścikiem:
Dzień dobry Księżniczko!
Spałaś tak słodko, że nie miałem serca cię budzić. Pomyślałem jednak, że będziesz głodna rano, więc zawczasu przygotowałem ci śniadanie. Będę do 14 na treningu. Jak wstaniesz, zjaw się na murawie. Chętnie z tobą pogramy :)
Mario.
Uśmiechnęłam się w duchu na widok tych kilku zdań. To naprawdę miłe z jego strony, że zainteresował się moją osobą.
W trybie ekspresowym zjadłam przygotowany posiłek, odziałam strój treningowy i pośpieszyłam na Signal Iduna Park, by oddać się ulubionemu zajęciu...
_______________________________________________________________________
Witajcie kochani! Jak widzicie kolejny rozdział pojawił się dosyć szybko w obawie przed tym, że później mogę nie mieć na to czasu. Wybaczcie, ale są wakację i nie będę cały czas siedzieć przy komputerze. Ale nie martwcie się - nie mam braku weny. Nawet będąc na spacerze wymyślam scenariusz i spisuję pomysły :) Życzę wam udanych dni wakacyjnych i zasłużonego odpoczynku, a dla czytelników - przyjemnej lektury! : **
Pozdrawiam gorąco, wasza Sognante < 33
świetny ;3
OdpowiedzUsuńjak on mógł nie pamiętać, że kiedyś byli razem? nie rozumiem xD
czekam na nastepny ;3
uderzyła mu woda sodowa do głowy, czasem tak jest jak człowiek wciągnie się w świat kariery ;) na szczęście sobie przypomniał, zobaczymy co z tego wyniknie.
OdpowiedzUsuńDzięki za każdy komentarz, to motywuje : * <3
Świetny odcinek. Na prawde się wciągnęłam. jestem ciekawa co będzie dalej. Czekam na next. historia-nikoli.blogspot.com
OdpowiedzUsuńdzięki! :)
UsuńNo nareszcie! Przypomniał sobie! Dzięki Bogu ;c
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, ze o nią zawalczy, bo inaczej go zabiję ^^
Pisz szybciutko ;*
z tym zabijaniem to się nie spiesz, będzie walczył :D dziękuję za komentarz :*
UsuńHej, dziękuję za komentarz u mnie! Postaram się jak najszybciej nadrobić Twoje opowiadanie, sądząc po powyższym rozdziale, jest ciekawe i fascynujące :)
OdpowiedzUsuńBuziaki ;*
Bardzo dziękuję, lots of love :*
Usuń